Sebastian Staszewski, Interia: - Minął już stres związany z dołączeniem do reprezentacji Polski i wylotem na mistrzostwa świata w Katarze? Kacper Tobiasz: - Od razu zauważyłem, że chłopaki znają się od lat. Atmosfera jest więc naprawdę fajna. Pewnie dzięki temu było mi łatwiej wkomponować się w zespół. Jeśli mam być szczery, to czuję się tak, jakbym był tu po raz dwudziesty, a nie pierwszy. Kapitan Robert Lewandowski zaopiekował się tobą? - Tak. Przy wszystkich stolikach był już komplet, tylko przy jednym było wolne miejsce. I zaproszono mnie właśnie tam. No i znów szok. Siedzieli tam Lewandowski, Wojtek Szczęsny, Grzesiek Krychowiak, Kamil Glik czy Kamil Grosicki. Ofensywna ekipa; goście, których jeszcze niedawno oglądałem w telewizji. Trochę się ze mnie podśmiewali, ale w ramach żartów. Masz już swoją paczkę? - Szybko złapałem się z Kamilem Grabarą i Michałem Skórasiem, czyli moimi rówieśnikami. Jak oceniasz pierwsze treningi? - Kilka razy koledzy we mnie trafili (śmiech). Jestem pod olbrzymim wrażeniem umiejętności piłkarzy. Wiem, że to może banał, ale zaskoczyło mnie tempo. To wszystko dzieje się tak szybko: przyjęcie, zamach, strzał. Wszystko w ułamku sekundy! I dodatkowo z wielką celnością, siłą. Czasami piłka tak zapieprza, że nie nadążam za nią patrzeć. Różnica między Legią Warszawa, a kadrą, jest duża? - Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale to inny świat. Podpatruję na przykład Wojtka Szczęsnego, bo to bramkarz, który jest na światowym poziomie. Chcę skorzystać z każdej minuty wspólnych treningów i wyciągnąć od niego jak najwięcej. A później to wykorzystać. Moment, kiedy dowiedziałeś się o powołaniu do reprezentacji, był zaskakujący... Jak go wspominasz? - Razem z kolegami z Legii byliśmy w autokarze, jechaliśmy na mecz do Wrocławia. Na telefonie wyświetlił się numer, cyfry nic mi nie mówiły. Niedawno zmieniłem aparat, więc nie miałem numeru w kontaktach. "Cześć, tu Czesław Michniewicz. Przejeżdżam obok Olsztyna, to bardzo ładne miasto. Fajnie tam grałeś na wypożyczeniu w Stomilu. I wiesz co? Mam pytanie. Chciałbyś polecieć z nami do Kataru? Bo potrzebuję dodatkowego bramkarza do treningów" - jak to usłyszałem, to pomyślałem, że... chłopaki robią sobie jaja i nagrywają mnie, żeby później puszczać to w szatni. Rozłączyłeś się? - Nie, ale zacząłem udawać, że nie słyszę, że są jakieś zakłócenia na linii. W końcu zapytałem czy to żart. Kiedy trener powiedział: - "Nie no, Kacperek, poważnie pytam" - a tak właśnie zawsze się do mnie zwracał - opadła mi kopara. Miałeś pojechać na zgrupowanie reprezentacji młodzieżowej. - Rozmawiałem już nawet z trenerem Michałem Probierzem. Ale propozycja spędzenia kilku tygodni z seniorską reprezentacją była nie do odrzucenia. Nawet jeśli chodzi tylko o treningi. Uważasz, że zasłużyłeś na to powołanie? Niektórzy mówią, że to za wcześnie, że Michniewicz zabrał ciebie "po znajomości". - Nie wiem jak mam to skomentować... Na pewno bardzo ciężko na to pracowałem. Latem zrezygnowałem nawet z wakacji, aby wcześniej zacząć treningi i powalczyć o miejsce w bramce Legii. Wszystko postawiłem na jedną kartę. I w ciągu kilku miesięcy przeskoczyłem z 1. Ligi do Ekstraklasy. Dodatkowo wskoczyłem do podstawowego składu mojego klubu, który jest wiceliderem, dostałem też powołanie do kadry młodzieżowej. To jest moja odpowiedź. Jesteś zadowolony z rundy jesiennej Ekstraklasy? - Szanuję to, co zrobiliśmy z Legią. Po takim dołku szybko wrócić do gry o mistrzostwo, to duża sprawa. Może nie mamy dużej przewagi nad pozostałymi drużynami, a strata do Rakowa Częstochowa jest spora, ale spokojnie, jeszcze mamy całą rundą. Rakowowi zdarzały się już gorsze momenty, więc spróbujemy ich dogonić. Z tobą w składzie? Pojawiły się już informacje o zainteresowaniu Fiorentiny. - Na razie jestem w Katarze. Chcę wykorzystać każdą chwilę, bo w tym momencie spełniam swoje marzenia. Natomiast o ofertach nic nie wiem, o Fiorentinie dowiedziałem się od mojego taty, który zadzwonił i zapytał czy coś wiem na ten temat. Podobnie było z Rangersami. Nie mam obecnie żadnego ciśnienia na transfer. Robię swoje i jak widać - przynosi to efekty. W Dosze rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia