Hiszpanie, choć byli stawiani w roli faworyta, nawet do złotego medalu, niespodziewanie kończą swój udział w mistrzostwach świata, a Maroko gra dalej! W spotkaniu nie padły bramki, a drużyna Luisa Enrique przegrała w karnych 0:3. Hiszpanie nie wykorzystali ani jednej "jedenastki"! Hiszpania - Maroko: Rodri zaatakował rywali Postawa hiszpańskich piłkarzy wywołała w ich ojczyźnie spore dyskusje. Na trenera Luisa Enrique spadła lawina krytyki, a w mediach pisano i klęsce i sugerowano, że jego dni są policzone. Co więcej, dziennikarze doszli do wniosku, że w pewnym momencie jego rolę przejął Sergio Busquets, który przemawiał do swoich kolegów w zastępstwie selekcjonera. <a href="https://sport.interia.pl/mundial-2022/news-luis-enrique-zawiodl-hiszpanie-co-dalej-rozczarowal-nawet-wy,nId,6456537">Dni Luisa Enrique są policzone? "Zawiódł nawet swoich wyznawców"</a> Jednak nie wszyscy zawodnicy winy szukali na swoim podwórku. Dość zaskakująco wypowiedział się po tym spotkaniu obrońca Manchesteru City Rodri, który zaatakował rywali zarzucając im, że nie zaprezentowali niczego szczególnego. Z jednej strony faktycznie Marokańczycy raczej wyczekiwali na kontry, z drugiej, mieli kilka bardzo dobrych sytuacji, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i gdyby nie Unai Simon, spotkanie zakończyłoby się jeszcze przed rzutami karnym. A już konkurs "jedenastek" to była prawdziwa klęska Hiszpanów, którzy nie wykorzystali żadnej z trzech prób. Tak że szukanie winnych zacząć należy raczej w swoim gronie. Maroko wykorzystało swoje atuty i gra dalej. Rodri i jego koledzy wracają do domu, bo nie potrafili pokazać swojej siły na boisku. Wylewanie frustracji w mediach niczego już nie zmieni.