Hiszpanie, choć byli stawiani w roli faworyta, nawet do złotego medalu, niespodziewanie kończą swój udział w mistrzostwach świata, a Maroko gra dalej! W spotkaniu nie padły bramki, a drużyna Luisa Enrique przegrała w karnych 0:3. Hiszpanie nie wykorzystali ani jednej "jedenastki"! Hiszpania - Maroko: Rodri zaatakował rywali Postawa hiszpańskich piłkarzy wywołała w ich ojczyźnie spore dyskusje. Na trenera Luisa Enrique spadła lawina krytyki, a w mediach pisano i klęsce i sugerowano, że jego dni są policzone. Co więcej, dziennikarze doszli do wniosku, że w pewnym momencie jego rolę przejął Sergio Busquets, który przemawiał do swoich kolegów w zastępstwie selekcjonera. Dni Luisa Enrique są policzone? "Zawiódł nawet swoich wyznawców" Jednak nie wszyscy zawodnicy winy szukali na swoim podwórku. Dość zaskakująco wypowiedział się po tym spotkaniu obrońca Manchesteru City Rodri, który zaatakował rywali zarzucając im, że nie zaprezentowali niczego szczególnego. Z jednej strony faktycznie Marokańczycy raczej wyczekiwali na kontry, z drugiej, mieli kilka bardzo dobrych sytuacji, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i gdyby nie Unai Simon, spotkanie zakończyłoby się jeszcze przed rzutami karnym. A już konkurs "jedenastek" to była prawdziwa klęska Hiszpanów, którzy nie wykorzystali żadnej z trzech prób. Tak że szukanie winnych zacząć należy raczej w swoim gronie. Maroko wykorzystało swoje atuty i gra dalej. Rodri i jego koledzy wracają do domu, bo nie potrafili pokazać swojej siły na boisku. Wylewanie frustracji w mediach niczego już nie zmieni.