"Ja obywatel Rzeczypospolitej Polskiej bardzo przepraszam Wojciecha Szczęsnego, że kiedykolwiek w niego zwątpiłem i wielokrotnie rzucałem w jego stronę wszelakie bluzgi". "Przepraszam Wojtka Szczęsnego za wszystkie negatywne opinie, które na jego temat wygłosiłem publicznie, czy napisałem na Twitterze". "Przepraszam Wojciecha Szczęsnego, że od 2016 roku wieszałam na nim psy". "Przepraszam z całego serca Pana Piłkarza Wojciecha Szczęsnego". "Niniejszym przepraszam Pana Wojciecha Szczęsnego za złe słowa, które wyszły onegdaj z moich ust pod jego adresem" - to tylko niektóre z wpisów internautów, które zalały media społecznościowe po występach Wojciecha Szczęsnego na tegorocznym mundialu. Zwłaszcza po dwóch obronionych rzutach karnych, w meczach z Arabią Saudyjską i Argentyną. Skąd taki wysyp przeprosin i masa sumitujących się kibiców? Żeby to zrozumieć, trzeba cofnąć się aż do meczu z Grecją na Euro 2012. Tym samym, którego współgospodarzem była Polska. Euro 2012. Czerwona kartka i sprokurowany karny Szczęsnego Tamte mistrzostwa przyciągnęły przed telewizory, telebimy i ustawione w knajpach wielkie ekrany rzeszę ludzi, nawet tych, którzy na co dzień interesują się futbolem umiarkowanie albo i wcale. To była wyjątkowa impreza, bo to my byliśmy gospodarzami. A szczególne zainteresowanie budził mecz otwarcia, czyli starcie Polski z Grecją. I na samym wstępie tej imprezy, tuż po przekroczeniu progu, potknął się właśnie Wojciech Szczęsny. 22-letni wówczas bramkarz wyszedł z bramki, ale sprokurował rzut karny. Szczęsny wyleciał wówczas z boiska z czerwoną kartką. I tamta feralna interwencja w oczach wielu kibiców "naznaczyła" nieco Szczęsnego na kolejne lata. Dla niektórych stała się dowodem, że Szczęsny to bramkarz "pechowy". I kto w tę teorię uwierzył, jakiekolwiek inne pojedyncze błędy czy rzadko pojawiające się bramkarskie wpadki "Szczeny" - jakie zdarzają się każdemu przecież golkiperowi od czasu do czasu - traktował jako potwierdzenie tej tezy. Niejako zamykając jednocześnie oczy na wiele świetnych interwencji tego bramkarza. Do tego doszedł motyw wieloletniej rywalizacji o miejsce w bramce z Łukaszem Fabiańskim. Niemal każdy selekcjoner reprezentacji Polski ostatecznie stawiał na Szczęsnego, kosztem "Fabiana", choć wszyscy trenerzy doceniali wysoką klasę obu golkiperów. Była jednak nieustająco frakcja fanów kadry, która regularnie podważała zasadność tej hierarchii, przekonując, że to Fabiański powinien być numerem jeden w polskiej bramce. I tak zaczęła się tworzyć frakcja "antyfanów" Wojciecha Szczęsnego. Najczęściej powtarzający się zarzut tej części kibiców "Biało-czerwonych" do bramkarza Juventusu był taki: "Wojciech Szczęsny zbyt rzadko sam wyciąga kadrę z opresji". Argumentowano, że bramkarz wybitny powinien raz na jakiś czas być w stanie samodzielnie wybronić drużynie mecz. Mundial 2022. Zatrzymany przez Szczęsnego Leo Messi I te właśnie zarzuty "uciął" ostatecznie mundial w Katarze. Szczęsny najpierw zachował czyste konto w meczu z Meksykiem, potem obronił rzut karny wykonywany przez gracza Arabii Saudyjskiej Salema Al-Dawsariego, a wisienką na torcie była wybroniona "jedenastka" wykonywana przez samego Lionela Messiego w meczu z Argentyną. Internet zalały memy i filmiki obrazujące uspokajający gest "Szczeny" przed tym ostatnim karnym. "Luz, obronię" - taki przekaz wysłał bramkarz drużynie, a dla kibiców przed telewizorem nagle stał się bohaterem turnieju. I nagle okazało się, że część fanów kadry musi przyznać się do zmiany przekonań. W mediach społecznościowych furorę robił powstały na tę okoliczność specjalny "formularz przeprosinowy" do kajania się tej frakcji "Szczęsnosceptyków". W kilkanaście dni Szczęsny stał się "ministrem obrony narodowej" i polskim pozytywnym bohaterem mundialu. Aż do rozegrania pierwszego półfinału zajmował pierwsze miejsce w rankingu bramkarzy z największą liczbą skutecznych interwencji na tym mundialu. Wyprzedził go dopiero chorwacki golkiper Dominik Livaković. Pozytywny wizerunek wzmocniły tylko późniejsze obrazki pomeczowe. Te, w których Szczęsny okazywał uczucia synkowi Liamowi czy wydzwaniał do żony Mariny Łuczenko-Szczęsnej. Swoją drogą później jedna z agencji PR-owych przyznała, że od września pracuje z Wojciechem i Mariną Szczęsnymi i jest odpowiedzialna m.in. za "komercjalizację ich wizerunku". Tak naprawdę jednak najbardziej swojemu wizerunkowi i PR pomógł przede wszystkim sam Szczęsny na placu gry. 32-letniemu golkiperowi nie zaszkodziła specjalnie nawet afera premiowa, ktora później wstrząsnęła reprezentacją. On swój mundial "wygrał" już wcześniej. Czytaj także: Legenda uderza w Chorwatów. Poszło o nacjonalizm. "Niedopuszczalne!"