Tite pracuje z kadrą Brazylii od 2016 roku. Prowadził ją więc już podczas mundialu w Rosji (2018), w trakcie którego również odpadła w ćwierćfinale, przegrywając 1:2 z Belgią. Jeszcze przed rozpoczęciem turnieju w Katarze zapowiadał, że bez względu na wynik zakończy pracę z drużyną. Wszystko wskazuje więc na to, że na stanowisku selekcjonera dojdzie do zmiany, bo trener po meczu potwierdził, że zdania zmieniać nie zamierza. Przełomowa zmiana po klęsce! Chce jej "natychmiast" Po wpadce w starciu z Chorwacją jeden z brazylijskich dziennikarzy jest zdania, że drużynę powinien poprowadzić zagraniczny trener. "Została odesłana do domu przez kraj, liczący nieco ponad 4 miliony mieszkańców i drużynę, która się starzeje i jest daleka od czasów swojej świetności. Co gorsza, jej triumf nie był przypadkowy" - napisał Paulo Cobos z "ESPN", podkreślając taktyczną dojrzałość "Vatrenich". "Kolejne porażki z europejskimi drużynami pokazują, że trenerzy z Brazylii zatrzymali się w czasie. Federacja nie może się wahać ani chwili. Kolejnym trenerem powinien być obcokrajowiec" - uważa. Jeżeli władze rzeczywiście zdecydują się na taki krok, będzie to pierwszy zagraniczny trener od... 1965 roku. Wtedy, w jednym towarzyskim meczu Brazylię poprowadził Filipo Nunez z Argentyny. W całej historii obrockrajowców - selekcjonerów było tylko trzech. Dwaj pozostali to Joreca (Portugalczyk, prowadził drużynę w jednym meczu w 1944 roku) oraz Urugwajczyk, Ramon Platero (4 spotkania, 1925 rok).