Artur Gac: Ma pan swojego faworyta do miana "czarnego konia" tego turnieju? Henryk Kasperczak: - Zacznę od tego, że jest na co popatrzeć. Mecze są ładne, piłkarsko cały ten mundial jest interesujący. Widzę, że w tej chwili niesamowite postępy zrobił futbol afrykański, azjatycki oraz arabski. Te kontynenty tak poszły do przodu, że wszystko zmierza w kierunku, aby jak najszybciej dogonić reprezentacje z Europy i Ameryki Południowej. W Katarze chcą się pokazać z jak najlepszej strony i wyraźnie im to wychodzi, a ja z przyjemnością oglądam Senegal i Ghanę, które dostarczają sporych emocji. A jakie emocje dominują w panu po zwycięskiej porażce Polaków z Argentyną? - Mimo porażki Polska awansowała do 1/8 finałów mistrzostw świata. Dla naszego futbolu wyjście z grupy po 36 latach to coś wyjątkowego i z tego trzeba się cieszyć, choć nie dokonaliśmy tego w wielkim stylu, a przy tym mieliśmy mnóstwo szczęścia, bo trzeba powiedzieć, że inne wyniki w tej grupie również były dla nas sprzyjające. Ostateczny cel, czyli główne założenie, został osiągnięty i to jest ważne, choć jak po meczu zobaczyłem naszych bardzo cieszących się zawodników, pomyślałem że zdobyli mistrzostwo świata. Co z kolei powiedzieć o stylu, w jakim kadra Czesława Michniewicza dokonała tego wyczynu? - Ten oczywiście nie był wielki. Ta drużyna przedstawia się słabo, myślę że jest na tym etapie, że cel udało się osiągnąć dużym szczęściem, a także świetnym bramkarzem Wojciechem Szczęsnym. W grupowych meczach bronił w niesamowitych sytuacjach. Dobrze to było widoczne wczoraj, Argentyńczycy mieli tyle okazji, że porażka Polaków mogła być dużo wyższa. A myśmy w tym meczu przeszli... obok meczu. Nie da się powiedzieć nic pozytywnego oprócz tego, że zakwalifikowaliśmy się do fazy pucharowej. Jeśli chodzi o nasz styl, technikę, wybieganie, szybkość oraz inne elementy piłkarskie, to nie bardzo cokolwiek pokazaliśmy. Do przewidzenia było, że najsłabszym zespołem w grupie jest Arabia Saudyjska, więc na jej tle pokazaliśmy się z trochę lepszej strony. Niemniej też mieliśmy sporo szczęścia, bo Szczęsny obronił karnego. W pomeczowych rozmowach nasi piłkarze, co ważne, nie zaklinali rzeczywistości, zwracając uwagę, że styl był daleki od satysfakcjonującego ich samych. Między innymi Kamil Glik. - Zwróciłem uwagę na te wypowiedzi i zawodnicy, rzeczywiście, ciesząc się z awansu, narzekali na to, że mecz im nie wyszedł na tle Argentyny. Pytanie, co teraz pokażą na tle Francuzów. No właśnie, to jest pytanie za sto punktów. Czy po tym, co do tej pory prezentują w Katarze "Biało-Czerwoni", grając typowo na wynik, widzi pan jakiekolwiek szanse na to, że mogą zaprezentować się korzystnie na tle aktualnych mistrzów świata? A może boi się pan, że istnieje ryzyko, iż faworyt przejedzie się po nas walcem? - Będzie to dla naszego zespołu bardzo trudny mecz. Francuzi mają świetnych zawodników, grają dobrze w piłkę, szybciutko rozgrywają i przenoszą grę, bardzo dynamicznie i technicznie, a do tego strzelają sporo goli. Z drugiej strony wszystko jest możliwe, zobaczmy jakie rezultaty padają na tych mistrzostwach. Japonia wygrywa z Niemcami, Belgia przegrywa z Marokiem, a w naszej grupie Arabia Saudyjska ograła Argentynę, czego chyba nikt się nie spodziewał. Niespodzianki w futbolu były, są i będą. Doprawdy nie wyklucza pan takiej sensacji w wykonaniu Polaków? - Będzie to szalenie trudne zadanie, patrząc na to, jaką widzę dyspozycję reprezentacji Polski. Myślę, że może dojść do wyrównanej gry, będziemy równorzędnym partnerem dla Francuzów, ale wynik... To byłaby sensacja porównywalna do wspomnianego zwycięstwa Arabii nad Argentyną. Trzeba zawsze wierzyć, natomiast ja oceniam to, co widzę. A widzę Polskę, która gra oczywiście słabo. Na razie nie mam dużego, pocieszającego słowa, ani nie mogę powiedzieć, że ta drużyna mi się podoba. Nadziei nawet nie tyle na sprawienie sensacji, co przynajmniej przyjemną dla oka grę Polaków w meczu z Francją, można upatrywać właśnie w prawidłach fazy pucharowej? Otóż w grupie nasz zespół grał bardzo kunktatorsko. Najpierw za wszelką cenę nie chcieliśmy przegrać pierwszego meczu z Meksykiem, później było lepiej, bo w starciu z Arabią liczyły się tylko trzy punkty, a na końcu z tyłu głowy piłkarzy i sztabu znów była świadomość, że nawet porażka może ich premiować awansem. A z "Trójkolorowymi" będzie liczyła się tylko gra o pełną pulę, już bez matematyki i kalkulatorów. - Oczywiście teraz sytuacja jest inna, gramy o awans do ćwierćfinału mistrzostw świata, więc tego typu kalkulacji być nie powinno. Żeby wspomnieć właśnie o Francuzach, którzy nie powinni sobie pozwolić na odpoczynek w trakcie turnieju, co kosztowało ich porażkę z Tunezją. W takim meczu Polacy muszą zrobić wszystko, żeby wypaść jak najlepiej, przynajmniej zostawiając po sobie jak najlepsze wrażenie. Zupełnie inna jest specyfika niedzielnego pojedynku, dlatego trzeba się pokazać z jak najlepszej strony. I liczę, że Polacy rzeczywiście zaprezentują się lepiej, a wtedy mogą sprawić dużo kłopotów oczywistemu faworytowi. Można odnieść wrażenie, że w tej chwili polscy kibice są podzieleni na dwie frakcje. Jedni przede wszystkim doceniają fakt awansu w myśl zasady, że cel uświęca wszystkie środki, zaś inni odpowiadają kontrargumentami, że polska kadra serwuje tak ciężkostrawny futbol, przez co satysfakcja z wyjścia z grupy jest znikoma. Sądzi pan, że za kilka dekad tych piłkarzy oraz trenera Michniewicza historia otoczy kultem bohaterów, czy też już zawsze przetrwa fakt, iż styl awansu był daleki od oczekiwanego? - Na razie oceniamy sytuację w konkretnym kontekście, czyli samego awansu z grupy. Wyobraźmy sobie, co się stanie, jeśli Polska sprawi niespodziankę i wygra z Francją... Wówczas zupełnie zmienimy opinię o tym zespole. Jak to się mówi, dopóki piłka w grze i Polacy mogą iść dalej, to niech wykorzystają szansę, abyśmy o nich dobrze mówili. W tej chwili, jako fachowcy, mówimy prawdziwie, że ten zespół gra antyfutbol, ale mamy to szczęście, że między słupkami stoi świetny bramkarz i z Francją, w teorii, jeszcze wszystko może się wydarzyć. Na razie uważam jedno: ta drużyna nie gra w wielkim stylu, z taką grą nie może zagrozić takim ekipom, jak Argentyna i Francja, ale niespodzianki zawsze będą obecne w futbolu. Miejmy nadzieję, że zagramy dobry mecz i pokażemy się z dobrej strony. Tego oczekujemy i wierzmy w rozstrzygnięcie, które byłoby jedną z największych sensacji na tych mistrzostwach. Rozmawiał Artur Gac