Bez Lewandowskiego, Zielińskiego, Casha, bez czołowych polskich piłkarzy, na dodatek na kiepskiej murawie stadionu przy Łazienkowskiej zamiast na Stadionie Narodowym - Czesław Michniewicz nie sprawiał jednak wrażenia człowieka, któremu odechciało się grać ten ostatni mecz. Nie sprawiał, gdyż tego meczu potrzebował. Cztery lata temu Polska także grała z Chile mecz przygotowujący ją do mundialu w Rosji w 2018 roku. Wtedy wystawiła w Poznaniu swoje najważniejsze armaty, zaimponowała od początku i prowadziła 2-0, by ostatecznie zremisować 2-2. Mecz jednak zrobił wrażenie. Tyle, że... na niewiele się zdał. CZYTAJ TAKŻE: "Nie gramy w obozie koncentracyjnym". Polska mogła stracić mundial 1974 Polska ustawiła przed mundialem 2018 trzy mecze towarzyskie, które miały odpowiadać trzem rywalom grupowym tamtego mundialu. Zmierzyła się więc z Nigerią, Chile i Koreą Południową, aby przygotować się na starcia mistrzowskie z Senegalem, Kolumbią i Japonią. Problem tkwił w tym, że Nigeryjczycy przypominali Senegal tylko tym, że także pochodzili z Afryki, Chilijczycy grali kompletnie inaczej niż Kolumbia, a Korea Południowa nie miała wiele wspólnego z grą Japonii. Polacy wybrali rywali według klucza geograficznego, co było absurdem. Polska ponownie grała z Chile. Tym razem z sensem Teraz biało-czerwoni raz jeszcze starli się z Chile, które ponownie nie gra na mundialu i ma chwilę na takie starcia. Tym razem jednak ten mecz miał sens. Nie tylko dlatego, że Czesław Michniewicz mógł wystawić zawodników, którzy ostatnio grali w klubach mniej - Kamila Glika, Jana Bednarka, Karola Świderskiego, Grzegorz Krychowiaka. Także dlatego, że wreszcie przeciwnik odpowiada temu, co zastaniemy na mundialu. Chile jest zespołem, które miało przygotować Polaków na grę bez piłki, w sytuacji, w której rywal będzie miał w trakcie meczu 60 procent, a może nawet i więcej czasu jej posiadania. I nie dotyczy to jedynie Meksyku czy Argentyny, ale paradoksalnie także Arabii Saudyjskiej, która także lubi tak grać. - My tego nie umiemy - mówi Czesław Michniewicz i meczem z Chile przygotował opinię publiczną oraz swoich zawodników na podobną grę, z zespołem cofniętym, oddającym inicjatywę rywalom i czekającym na okazję. W 2018 roku Chile kompletnie nie przypominało Kolumbii i równie dobrze mogliśmy zagrać z kimkolwiek innym. W tym roku mocno przypomina Meksyk, z podobnym utrzymywaniem się przy piłce, podobną grą skrzydłami i środkiem pola. CZYTAJ TAKŻE: Czy to już koniec wspaniałej drużyny Chile? - Wybór tego akurat rywala był dla nas świadomy - mówi trener Michniewicz, a jak pamiętamy po losowaniu grup mówiło się o tym, że Polska może zagra przed mundialem towarzysko z Kolumbią, może Peru. Żadna z tych także pozostających poza mundialem ekip nie przypominałaby jednak grą np. Meksyku. Chile przypomina. Kto śpiewał najwspanialszą pieśń Euro 2012 i co o Polsce pisali Chorwaci? [GRA NAWROTA o Euro 2012]