Wielu polskich selekcjonerów dokonywało swoich wyborów i podejmowało decyzje bez uzasadnienia i wyjaśnień. Ot, ich święte prawo - oni są szefami, zatem to ich prerogatywa, by ustawić powołania, skład i taktykę tak, jak im wygodnie. Trener Czesław Michniewicz dodał do tego tłumaczenia. Przed mundialem sporo pielgrzymował po mediach, aby objaśnić ludziom, co chce zrobić i - co jeszcze ważniejsze - czego zrobić nie zamierza. Nie zamierza mianowicie grać w piłkę, w tym znaczeniu, że rzucić się na rywali z otwartą przyłbicą i na "hurra", skoro ma najlepszego piłkarza świata i gwardię gwiazd wielu europejskich klubów. Skoro ma skład może najlepszy w XXI wieku, w każdym razie z z najlepszych klubów. Nie zamierza, bo - jak sam mówił - Polska nie potrafi prowadzić gry i dominować. A on jej tego w kilka dni nie nauczy. Rzecz jasna, zasadna jest krytyka, że przez lata Czesław Michniewicz też był trenerem ligowym, od 2003 roku prowadził mnóstwo polskich klubów, zatem odpowiada za poziom polskiego piłkarstwa tak samo jak każdy szkoleniowiec. A może nawet bardziej niż inni. Miał zatem trener Michniewicz więcej niż kilka dni, aby tego Polaków nauczyć, niemniej to odrębny temat. Polska gra piach - to nie nowość Polska jest futbolowym zaściankiem od lat i od lat gra coś, co w slangu piłkarskim nazywa się "piachem". Gdy pojawiła się na mundialach 2002, 2006 czy 2018, opinie zagranicznych obserwatorów były niemal identyczne jak po meczu Polska - Meksyk. Też pisali, że na to się nie da patrzeć, że to może najgorszy zespół i najgorsze mecze mistrzostw, że jakim cudem Polska się tu znalazła (a np. takie Włochy nie). Nawet Chilijczycy po towarzyskim meczu w Warszawie byli wściekli, że mają o wiele lepszy zespół i lepiej grają w piłkę niż Polska, a jednak to ona gra na mundialu, a Chile nie. Czytaj: eliminacje i ich system są do bani i bardzo niesprawiedliwe. Sporo w tym racji. Polska jest zespołem, który - jak pisaliśmy na łamach Interii - jak na Europę Środkowo-Wschodnią na mundialach gra zaskakująco często. Tylko Chorwacja ma więcej występów. Jedzie na te mundiale, dostaje łomot, wraca. To się powtarza od lat, cały XXI wiek i starty polskiej reprezentacji na mistrzostwach świata w tym okresie tak wyglądają. Wymierają kolejne pokolenia ludzi pamiętających jeszcze Polskę liczącą się w świecie w latach 1974-1982, pozostają pokolenia nowe, dla których Polska jest memem. Dyżurnym memem przygotowanym na mundial i dużą imprezę piłkarską. Pod tym względem niczego nie zmienił ani Robert Lewandowski, a nie przejście grupy graczy takich jak Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński do czołowych klubów Europy. Nadal biało-czerwoni nie są zespołem o potencjale godnym zaszczytów. Nadal walczą na mundialu o przetrwanie. Różnica między epoką Czesława Michniewicza a epoką przed jego kadencją jest taka, że trener Michniewicz jest tego świadomy, pojechał na mundial z tą świadomością i jeszcze szczerze nam o tym powiedział. Wysadził w powietrze dumę narodową, mówiąc o tym, że mamy wyjść z grupy nie dlatego, że umiemy grać w piłkę, ale mimo tego, że nie umiemy. I w zasadzie antyfutbol jest jedyną drogą. Czy występ Polski na mundialu ma sens? Czy ma rację? Wielu twierdzi, że nie i że jechanie na mistrzostwa z taką grą mija się z celem. Niemniej jeździć będziemy i od 2026 roku obecność Polski na mistrzostwach świata będzie nawet łatwiejsza niż teraz. Piach gramy od lat, tylko że kiedyś w związku z tym przegrywaliśmy, a za Czesława Michniewicza - nie. On z tego piachu kręci może nie bicz, ale przynajmniej jakiś kawałek sznurka. Ot, cała różnica. Nie wiem, kiedy nauczymy się grać w piłkę i zaczniemy raczyć kibiców piękną gra. Przykład Arabii Saudyjskiej pokazuje, że da się ruszyć z miejsca nawet najbardziej toporny futbol z najbardziej zaściankowego piłkarsko kraju, ale warto pamiętać, że Arabia Saudyjska wpompowała w to sporo grosza i systemowych rozwiązań. My wciąż opieramy się na pojedynczych talentach, które rozkwitają nie dzięki systemowi szkolenia, ale mimo jego braku i sukces zawdzięczają głównie sobie. Oni sprawy nie załatwią.