Mecz z Arabią Saudyjską zbliża się, więc ciśnienie rośnie. Oczekiwania są ogromne, bo chyba z nas nikt nie wyobraża sobie, że z Saudyjczykami zdobędziemy mniej niż jeden punkt. To - przed spotkaniem z Argentyną - właściwie oznaczałoby pożegnanie się z turniejem. Poczytałem rano trochę artykułów o sytuacji w naszej kadrze i zauważyłem, że zaczyna się robić nerwowo. Nie tylko po stronie dziennikarzy, ale także selekcjonera Czesława Michniewicza, który trochę chce odsunąć media od reprezentacji, chce, aby piłkarze skupili się na meczu. Daj Boże, aby wyszło, bo nie chcę nawet myśleć co byłoby, gdybyśmy nie pokonali Arabów. "Czy piłkarze czytają prasę? Oczywiście!" Na atmosferę w kadrze wpływają głównie wyniki. Na Euro 2016 na dzień dobry pokonaliśmy Irlandię Północną i od razu chciało się żyć. Dziennikarze nam wtedy nie przeszkadzali, a nawet dodawali nam kopa: budowali Bartka Kapustkę, Arka Milika. Miło się z nimi rozmawiało. Odwrotnie było w Rosji, po meczu z Senegalem była jazda... Nikomu nie chciało się wtedy wychodzić z hotelu, bo każdy miał świadomość, że turniej skończył się po jednym spotkaniu. Trochę już przeżyłem i nie wierzę w to, że piłkarze czy trener nie czytają prasy. Oczywiście, że czytają. Co prawda można to ograniczyć, nie wszystko będzie do ciebie trafiało, ale totalnie się odciąć? Nie ma możliwości. Trener wie różne rzeczy od rzecznika prasowego, a piłkarze czytają - są tacy, którzy próbują się skupić tylko na piłce, ale na tak dużym turnieju jest to wręcz niemożliwe. "Prorocze słowa Michniewicza?" Dwa dni temu odwiedziłem w hotelu naszych kadrowiczów. Spotkałem się też z trenerem Michniewiczem. Podpytywałem go o to, jak zdobywaliśmy przestrzeń i z czego wynikał jego zdaniem rzut karny na Robercie Lewandowskim - a wynikał z wysokiego pressingu w drugiej połowie. Podpytywałem też o mental piłkarzy, którzy nie grali albo grali mało. I trener przyznał, że tacy zawodnicy jak Arek Milik czy Krzysiek Piątek nie są szczęśliwi, ale rozumieją, że wszyscy walczymy o to samo. Na koniec Michniewicz zażartował: "Może będzie czwarty mecz i wtedy pograją więcej". Oby to były prorocze słowa! Pozostali zawodnicy, jak Kamil Grosicki, który był trochę zły, bo nie wszedł nawet na minutę, czy Kamil Glik, który rozegrał swój setny mecz w kadrze, są maksymalnie skoncentrowani. Długo rozmawiałem też z Piotrkiem Zielińskim, który narzekał, że miał mało piłek, ale to akurat wynikało z taktyki, przez którą byliśmy nieco wycofani. Grześka Krychowiaka widziałem tylko, jak stał na swoim balkonie, i zażartowałem, że następnym razem musi lepiej ułożyć stopę. "Ostatni taniec Glika i Grosickiego" Dla niektórych piłkarzy - jak "Grosik" czy "Glikson" - to ostatni mundialowy taniec. W Rosji z kadrą żegnał się rocznik 1985, czyli ja, Łukasz Fabiański, Łukasz Piszczek czy Kuba Błaszczykowski. Teraz czas na rocznik 1988. Oni o tym wiedzą, mają tą świadomość. Kiedy leżałem u "Grosika" w pokoju i wróciła nasza słynna bajera, rozmawialiśmy szczerze o tym. Natomiast Glik wciąż jest nieśmiertelny. Po meczu funkcjonował tak, jakby się nic nie wydarzyło. Po Arabii zadam mu pytanie, ile tych meczów w reprezentacji jeszcze będzie: czy 105, czy 110 czy 101. Z Dohy Sławomir Peszko