Emocje po meczu z Meksykiem już opadły, a więc przedstawię wam kilka moich przemyśleń na temat tego spotkania. Przed pierwszym gwizdkiem straszono nas tym, jak świetna jest reprezentacja Meksyku - mieli być szybcy, zwinni, znakomici technicznie i odważni. Weryfikacja przyszła jednak już po kilkunastu minutach meczu; nie widziałem tam drużyny, która miałaby większy potencjał niż nasza. Wręcz przeciwnie - uważam, że Meksykanie chętnie oddaliby nam inicjatywę i czekali na kontrataki. Ale my nie podjęliśmy tej rękawicy. Zagraliśmy bardzo zachowawczo Niestety, ale zagraliśmy bardzo zachowawczo. Jak można tak grać mając w ofensywie Roberta Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego, Sebastiana Szymańskiego, Kubę Kamińskiego i Nicolę Zalewskiego? To przecież pięciu gości, którzy mogą zrobić przewagę! A w ogóle nie było tego widać, do przerwy nie oddaliśmy nawet strzału. Jestem tym rozczarowany... Co prawda taktyka Czesława Michniewicza nie była zła, ale problemem okazała się nasza reakcja po przechwytach. Powinna być wtedy eksplozja do przodu, pięciu piłkarzy powinno atakować na pełnym gazie. A zamiast tego liczyliśmy, że może coś wpadnie, że może się uda. A jak się nie uda, to też nic się nie stanie... To nie była reprezentacja, na jaką chcielibyśmy patrzeć. Krytyka Zalewskiego? Przesadzona Krytyka Zalewskiego po tym meczu jest trochę przesadzona. Zdziwiła mnie decyzja trenera Michniewicza, który zmienił piłkarza już w przerwie. Taka zmiana ani nie buduje zawodnika, ani nie odwraca losów meczu. Zalewski nie podał rywalom piłki, po czym straciliśmy gola, nie zawiódł w obronie. Nie wyróżniał się w atakach, ale ja uważam, że powinien zostać na murawie przynajmniej piętnaście minut dłużej. Jeśli chodzi o Kamińskiego, to uważałem, że powinien grać od początku i tak się stało. Widać, że w Bundeslidze popracował nad defensywą i pomagał Matty’emu Cashowi. Niestety, zawiódł w ofensywie. Nie widziałem jego rajdów, dośrodkowań, wcinania się pomiędzy obrońców. Moim zdaniem brało się to z taktyki. Jeśli selekcjoner powiedział, że mamy grać zachowawczo, to tak zagrali nasi piłkarze. Ambicja nie da Robertowi spać O niewykorzystanym rzucie karnym Lewandowskiego mówi dziś cały świat. Kiedy "Lewy" wpadł w pole karne i się przewrócił, od razu wiedziałem, że będzie karny. Robert nie jest typem zawodnika, który wymusza jedenastki. Na szczęście sędzia po analizie VAR zdecydował, że piłka stanie na wapnie. A co poczułem po jego pudle? Nie rozczarował mnie fakt, że nie trafił, bo to tylko człowiek, może popełnić błąd. Nie rozumiem natomiast dlaczego nagle zmienił styl, czemu nie zrobił swojego charakterystycznego nabiegu. Zdecydował, że zrobi to na jedno tempo - może chciał zaskoczyć bramkarza? Może wybiło go z rytmu oczekiwanie na karnego? Myślę, że wpływu na to nie miał stres, bo Robert grał już w ważnych meczach. Napisałem mu wiadomość, żeby podniósł głowę, bo ten karny nie decydował ani o mistrzostwie świata, ani o odpadnięciu z grupy. Teraz ambicja nie da mu spać, nie da mu normalnie żyć. Będzie o tym rozmyślał, ale poradzi sobie z tą trudną sytuację. Z Arabią tylko zwycięstwo Przed nami mecz z Arabią Saudyjską. "Lewy" musi poprowadzić nas do zwycięstwa. Bo my w tym meczu musimy wygrać. Nie liczmy na to, że zremisujemy, a później pokonamy Argentynę. Szanse na awans trzeba zwiększyć już teraz. Emocje będą na pewno olbrzymie, przynajmniej takie, jak podczas meczu z Meksykiem. Na trybunach stadionu 974 spotkałem zresztą żonę Kamila Glika, Martę, która kibicowała Polsce razem z ich dzieciakami. Zaproponowałam jej, żebyśmy wyskoczyli na kolację, ale miała już dość... Tak ten mecz dał się jej we znaki. Uważam natomiast, że brak porażki z Meksykanami daje nam wciąż duże szanse na awans. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy z Arabią zagrali wystraszeni, bez pojedynków indywidualnych, bez podejmowania ryzyka, jedynie z długimi piłkami. Nie zagramy z Brazylią i Francją, tylko z Arabią. Dlatego musimy oczekiwać od kadry odwagi. Z Dohy Sławomir Peszko