24-letni pomocnik zmagał się bowiem z problemami zdrowotnymi. W dość krótkim czasie dwukrotnie miał kłopoty z sercem - najpierw na treningu, a potem podczas meczu Salernitany w Serie B. W efekcie nie grał przez półtora roku - od lutego 2021 roku do września tego roku. I pewnie e Włoszech nie grałby nadal, gdyby nie powrót do polskiej ligi. Dziczek: We Włoszech bym nie grał - Mogłem zostać w Lazio, ale zapewne skończyłoby się to kolejnymi miesiącami spędzonymi w domu. We Włoszech przepisy związane ze zdrowiem są bardzo restrykcyjne. Gdy piłkarz ma jakiekolwiek problemy z sercem, lekarze bardzo rzadko są skłonni podpisać zgodę na wyczynowe uprawianie sportu - przyznał Dziczek w rozmowie z "Łączy nas Piłka". -Ciągnęło mnie na boisko, Piast mnie chciał, więc Lazio bez większych problemów zgodziło się na takie rozwiązanie. 5 września wrócił na boisko - wystąpił osiem minut w meczu z Miedzią Legnica. W ostatnich trzech spotkaniach zagrał pełne 90 minut. Pewnie mało kto się spodziewał, że Dziczek znajdzie się w szerokiej kadrze na mundial, ale być może sam piłkarz coś przeczuwał. Dziczek gra na newralgicznej pozycji We wspomnianym wywiadzie tak mówił o Michniewiczu. - Dla mnie to coś pięknego, że trener pamiętał o zawodniku, który przez tak długi czas nie grał w piłkę. Miałem okazję pracować z nim i bardzo się cieszę, że szkoleniowiec wciąż ceni moje umiejętności. To niezmiernie miłe, że w wywiadach wspomniał moje nazwisko - mówił Dziczek. - Nie zniknąłem z jego radaru, to potężna mobilizacja do dalszej, wytężonej pracy. Muszę się odbudować, udowodnić, że nie zapomniałem, jak się gra w piłkę. Czas powrócić na właściwe tory i pokazać, że jeszcze na wiele mnie stać. Sam Michniewicz po ogłoszeniu szerokiej kadry stwierdził, że to ma być pozytywne impuls dla zawodnika. I oczywiście nie odmówił mu szans wyjazdu do Kataru, bo "gra na newralgicznej pozycji, na której nie mamy dużego pola manewru".