Leo Messi spełnił swoje największe piłkarskie marzenie i osiągnął to, na co czekał przez całą karierę. W końcu powtórzył wyczyn swojego wielkiego rodaka, Diego Armando Maradony, i poprowadził reprezentację do sukcesu na mundialu. Zrobił to w swoim - jak zapewnia - ostatnim turnieju tej rangi. Za cztery lata w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku genialnego Argentyńczyka zabraknie. Finał turnieju w Katarze był jednym z najlepszych w historii. Po 90 minutach utrzymywał się remis 2:2, przez co konieczna była dogrywka. W niej obie drużyny zdobyły po jednej bramce, więc zwycięzcę musiał wyłonić konkurs rzutów karnych. Ten miał jednego bohatera - został nim bramkarz Emiliano Martinez. Argentyna - Francja: Norweski uczony odkrył tajemnicę sukcesu Argentyński golkiper wykorzystał całą gamę psychologicznych sztuczek, aby krok po kroku odbierać pewność siebie rywalom, a jednocześnie budować ją u siebie i swoich kolegów. Wszystkie zachowania piłkarza Aston Villi przeanalizował Geir Jordet - norweski profesor zajmujący się psychologią sportu. Badacz podzielił się swoimi spostrzeżeniami na Twitterze. Poniżej przywołujemy najciekawsze fragmenty jego wywodu. Po pierwsze Martinez możliwie szybko zameldował się w polu karnym. Podczas gdy Lloris (jako kapitan) brał udział w losowaniu stron, Argentyńczyk już na niego czekał przy bramce. Postawił tym siebie w roli gospodarza, który wita gościa we własnym domu. Później bramkarz "Albicelestes" podszedł do swojego vis a vis, aby uścisnąć mu dłoń. To samo zrobił z Kylianem Mbappe. "Ludzie tracą czujność, przez co stają się bardziej bezbronni, kiedy Martinez nagle zaatakuje" - tłumaczy Jordet. W tym miejscu prawdziwa gra dopiero się rozpoczyna. Już od pierwszego strzału Martinez podchodził do wykonawcy i sędziego, aby sprawdzić ustawienie piłki. To drobna rzecz, ale wpływa na koncentrację strzelca. Przy okazji bramkarz badał też, na ile może pozwolić sobie w dyskusjach z Szymonem Marciniakiem. Wraz z każdą kolejną jedenastką Martinez stawał się coraz bardziej roszczeniowy. Widział jednocześnie, że polski arbiter nie zamierza go za to karać. Finał mundialu: Emiliano Martinez zastosował psychologiczne sztuczki W drugiej serii Martinez obronił uderzenie Kinglsey'a Comana. Po udanej interwencji cieszył się jak szalony, co jest rzadkim widokiem podczas konkursów jedenastek. Profesor Jordet przekonywał jednak, że nie był to przypadek. "Badania wykazują, że intensywna celebracja sygnalizuje pewność siebie, dominację i wyższość, pozytywnie oddziałując na kolegów z drużyny, a jednocześnie negatywnie działając na przeciwników" - napisał w swoim twitterowym wątku specjalista. Przed strzałem Tchouameniego Martinez również pokusił się o tak zwane mind games. Wziął piłkę w dłonie i szedł z nią jak ze swoją własnością. W międzyczasie zwracał się do kibiców, prosząc ich o jak najgłośniejszy doping. Później niedbale rzucił natomiast piłkę w stronę rywala, zamiast podać mu ją do ręki. W ten sposób chciał zdenerwować strzelca i rozproszyć go przed jedenastką. Udało się - Francuz uderzył niecelnie, a Argentyna znacząco przybliżyła się do zwycięstwa. Ostatecznie podopieczni Lionela Scaloniego wygrali konkurs rzutów karnych 4:2. Jakub Żelepień, Interia