Faworyta meczu trudno było wskazać. Choć to Francuzi przystępowali do turnieju jako obrońcy mistrzowskiego tytułu, Anglicy radzili sobie dotąd w imprezie bardzo dobrze. Ekipa Didiera Deschampsa objęła prowadzenie w 17. minucie, po kapitalnym uderzeniu Aureliena Tchouameniego. Rywale wyrównali w 54. minucie - rzut karny na bramkę zamienił Harry Kane. Kolejne słowo należało do Francuzów. W 78. minucie ponownie objęli prowadzenie dzięki trafieniu Oliviera Giroud. Drużyna z Wysp szybko mogła strzelić drugiego gola - arbiter podyktował dla niej drugą "jedenastkę". Do piłki ponownie podszedł kapitan zespołu. Tym razem uderzył jednak fatalnie - wysoko nad poprzeczką. Hugo Lloris nie musiał nawet interweniować. Rozpacz kapitana Anglików. Kamera pokazała zbyt wiele? Ostatecznie więcej bramek już nie padło, a Anglicy odesłani zostali do domu. Po końcowym gwizdku w ekipie zapanowała rozpacz, a tym, który cierpiał najbardziej był prawdopodobnie Harry Kane. Kamery pokazywały napastnika, który kucał na murawie i nie był w stanie odzyskać rezonu. Jeden z operatorów podszedł do niego na zaledwie kilka kroków i z najbliższej odległości rejestrował dramat 29-latka. Zareagował na to bramkarz drużyny, Jordan Pickford. Podszedł do Kane'a i wymownym gestem dał do zrozumienia kamerzyście, by sobie odpuścił. "Trochę szacunku" - argumentował. Francuzi zagrają o miejsce w finale z reprezentacją Maroka, która sensacyjnie wyrzuciła za burtę Portugalię, wygrywając 1:0. Stała się tym samym pierwszą w historii mundiali drużyną z Afryki, która zameldowała się w najlepszej czwórce.