By zrozumieć kontekst całej sprawy, musimy się cofnąć o 40 lat - do mundialu 1982, który odbywał się właśnie w Hiszpanii. Wówczas to w pierwszej rundzie w grupie B rywalizowały ze sobą Algieria, Austria, Chile i RFN. Przed ostatnim meczem w grupie (między Niemcami i Austriakami) na czele klasyfikacji znajdowała się Austria z czterema punktami, przed Algierią (również cztery pkt, gorszy bilans bramkowy), Niemcami Zachodnimi (dwa pkt) i Chile (zero "oczek"). Za triumf przyznawano wówczas dwa punkty. Algierczycy po ograniu Chile w swej ostatniej potyczce musieli już tylko czekać na rezultat meczu RFN - Austria. Problem polegał jednak na tym, że obie te ekipy ustawiało zwycięstwo Niemców niedużą różnicą bramek, w związku z czym gdy tylko w 10. minucie meczu Horst Hrubesch wpisał się na listę strzelców, gra... zupełnie "siadła". Piłkarze obu stron po prostu podawali między sobą piłkę przez resztą spotkania, nie chcąc wyrządzić sobie nawzajem krzywdy. Wydarzenie to okrzyknięto mianem "hańby w Gijon", ale europejskie ekipy dopięły swego i przeszły dalej. Protest Algierii nie został uwzględniony. Mundial w Katarze. Niemcy ofiarą nowej "hańby z Gijon"? Wróćmy do 2022 roku. Portal sport1.de w jednym ze swoich najnowszych artykułów nie bez kozery przypomniał wydarzenia sprzed czterech dekad, bowiem - jak stwierdzono w tekście - historia może się powtórzyć, tym razem kosztem Niemiec. Wystarczy spojrzeć na tabelę grupy E mundialu w Katarze: W tej teorii spiskowej scenariusz miałby być następujący: Niemcy wygrywają z Kostaryką, ale Hiszpania odpuszcza sobie mecz z Japonią i daje "Samurajom" zwyciężyć niewielką przewagą bramkową. To zagranie va banque - wówczas bowiem Japończycy skończą na czele klasyfikacji z sześcioma punktami, Hiszpania dalej będzie miała cztery, podobnie jak Niemcy, którzy jednak prawie na pewno nie będą w stanie zniwelować różnicy w bilansie bramkowym (obecnie: "La Furia Roja" +7, "Die Mannschaft" -1). Dlaczego podopiecznym Luisa Enrique miałoby w ogóle zależeć na zajęciu drugiego miejsca? Otóż miałoby to być wybiegnięcie myślami w przyszłość podyktowane chęcią... uniknięcia gry z Brazylią w ewentualnym ćwierćfinale. No i miałaby to być zemsta za to, że jedna z największych hańb w dziejach futbolu zdarzyła się na hiszpańskiej ziemi. MŚ Katar 2022. Czy Hiszpania faktycznie będzie kombinować? Nic na to nie wskazuje Czy ta koncepcja jest "nadmuchana" i mało prawdopodobna w realizacji? Raczej tak, co przyznają sami niemieccy dziennikarze, ale szansa na taki rozwój wypadków nie jest przecież zerowa. Może być przecież również i tak, że zawodnikom z Półwyspu Iberyjskiego tak po prostu powinie się noga, a kadra z Azji okaże się na murawie lepsza. To, co jest pewne, to fakt, że gracze Hansiego Flicka muszą nie dać szans na boisku Kostarykanom. Za Odrą liczą przede wszystkim na kolejnym dobry występ Niclasa Fuellkruga, który ostatnio wyrasta na pierwszoplanową postać u naszych zachodnich sąsiadów. Zobacz także: "Lewy" i Messi bohaterami hiszpańskich okładek. "Dwie gwiazdy, jeden dramat"