Za komuny funkcjonował przepis, który pozwalał piłkarzom wyjechać na wymorzony zachód dopiero po 28 urodzinach. Dlatego w złotym czasie polskiego futbolu, Kazimierz Deyna nie przeszedł z szczycie kariery do Realu Madryt, a dopiero w 1978 r. do bardzo przeciętnego wtedy Manchesteru City, a Grzegorz Lato i Włodzimierz Lubański grali w średnio notowanej lidze belgijskiej. Okno zostało uchylone dopiero dla Zbigniewa Bońka, który wyjechał w wieku 26 lat, by błyszczeć w najsilniejszej wtedy na świecie Serie A w barwach potężnego Juventusu Turyn. Polskim zawodnikiem, który przed Bońkiem najmocniej błyszczał w mocnej lidze na zachodzie był Andrzej Szarmach, który w latach 1980-85 grał w AJ Auxerre. W 1980 r. piłkarze z Burgundii po raz pierwszy awansowali na najwyższy poziom rozgrywkowy ligi francuskiej, a trener Guy Roux (prowadził AJA przez 36 lat! W latach 1964-2000) poszukiwał skutecznego środkowego napastnika. Wybierając "Diabła" trafił w "10". Za rok Szarmacha, który występował w Auxerre z rodakami Marianem Szeją, Zbigniewem Szłykowiczem i Józefem Klose (ojcem Mirosława) został wybrany najlepszym obcokrajowcem ligi, co powtórzył w kolejnym sezonie. Potem był mundial w Hiszpanii, na którym na dzień dobry Szarmach usłyszał, że od selekcjonera Antoniego Piechniczka, że jest "otyły" i "że przyjechał na mistrzostwa za zasługi dla polskiej piłki, jednak grać nie będzie". Jednak zagrał. W meczu z Kamerunem zastąpił kontuzjowanego Andrzeja Iwana. W meczu półfinałowym z Włochami, wobec braku "wykartkowanego" Bońka, został odesłany na trybuny, a szkoda, bo "Azzurri" pamiętali go jeszcze z 1974 r. i bali się jak, nomen omen, diabeł święconej wody. Przed meczem o 3. miejsce selekcjoner Antoni Piechniczek mówił na odprawie: "To jest nasz ostatni mecz na mistrzostwach świata, a dla niektórych, w tym Andrzeja Szarmacha, jest to ostatni mecz w reprezentacji". "Diabeł" znajomość "Trójkolorowych" wykorzystał w meczu o brąz - Polska pokonała Francję 3-2, ale Szarmach nie cieszył się z gola, bo wiedział że to jego ostatni. Za wcześnie? Chyba tak. Szarmach jeszcze trzy lata z powodzeniem grał w Auxerre, a potem jeszcze w Guingamp i Clermont-Ferrant . Był tak dobry że został uznany najlepszym Polakiem w historii ligi francuskiej w 2021 r. w klasyfikacji dziennika "L’Equpie". Na przeciwległym biegunie znalazł się Grzegorz Krychowiak, który srodze zawiódł w barwach Paris Saint-Germain, mimo że zapłacono za niego aż 45 milionów euro. To nie pierwszy raz, gdy drogi Szarmacha i Krychowiaka zbiegły się. Ich premierowe spotkania zaważyło być może na całej piłkarskiej drodze "Krychy". Andrzej Szarmach był wtedy agentem Krychowiaka, który w wieku 16 lat trafił do akademii Girondins de Bordeaux. Kilka lat później polski pomocnik mówił "Przeglądowi Sportowemu", że Szarmach "nauczył go, by karierę robić bez zbędnego pośpiechu". Nie byłoby wielkiej kariery Krychowiaka (i charakterystycznego francuskiego akcentu z jakim mówi po polsku) gdyby nie Andrzej Szarmach. Obaj startowali do wielkich karier w barwach Arki Gdynia. Maciej Słomiński, INTERIA