W pierwszych ośmiu dniach turnieju byliśmy już świadkami przynajmniej trzech ogromnych sensacji. Wszystko wskazuje na to, że mundial w Katarze może być jednym z najbardziej wyrównanych w ostatnich latach. Zaczęło się w "polskiej" grupie Niespodziewane rozstrzygnięcia zaczęły się od meczu w "polskiej" grupie, kiedy Arabia Saudyjska zupełnie sensacyjnie pokonała Argentynę. A przecież po pierwszej połowie nic na to nie wskazywało. "Albicelestes" prowadzili grę, Leo Messi szybko strzelił gola z rzutu karnego, a trzy (!) kolejne bramki Argentyny zostały nieuznane. Faworyci musieli schodzić do szatni z przekonaniem, że mecz właściwie jest już wygrany i zlekceważyli przeciwnika. Arabia Saudyjska nie poddała się jednak, błyskawicznie zdobyła dwie bramki po przerwie i heroicznie broniła wyniku do końca. I dowiozła zwycięstwo tak cenne, że król Arabii Saudyjskiej zdecydował się kolejny dzień uczynić świętem narodowym. Teraz Argentyna gra z nożem na gardle, bo w razie przegranej z Polską pożegna się z mistrzostwami. Kolejki cudów w grupie E Podobnie, albo nawet jeszcze gorzej, wygląda sytuacja Niemców. Tych spotkał podobny scenariusz w meczu z Japonią. Nasi zachodni sąsiedzi, podobnie jak Argentyna, prowadzili po rzucie karnym, a sędzia nie uznał jeszcze bramki Kaia Havertza. Zwycięstwo niespodziewanie wymknęło im się z rąk w drugiej części gry. Na domiar złego Niemców "załatwili" piłkarze grający na co dzień w... Niemczech: Ritsu Doan z Freiburga oraz Takuma Asano z Bochum. Ale to nie był koniec zadziwiających rozstrzygnięć w grupie E. Będąca w nadspodziewanie dobrej sytuacji Japonia mogła praktycznie zapewnić sobie awans do 1/8 finału, wygrywając z Kostaryką, rozbitej wcześniej przez Hiszpanię 0-7. Ale Japonia zaskakująco przegrała 0-1, co było prawdziwym darem od losu dla Niemców. Ci po remisie z Hiszpanią utrzymali bowiem nadzieję na awans do kolejnej rundy. Muszą wygrać w ostatniej kolejce z Kostaryką i liczyć, że Hiszpania pokona Japonię. W razie porażki Hiszpanów, Niemcy prawdopodobnie odpadną, bowiem ich rywale mają rewelacyjny bilans bramkowy. Słabiutka Belgia przeciwko Maroko Niespodzianek jest jednak więcej. W niedzielę wydawało się, że Belgię czeka spokojny mecz z Marokiem o to, by po skromnej wygranej nad Kanadą zapewnić sobie awans do kolejnej rundy. Ale Belgia przeważała na placu gry jedynie przez kwadrans. W dalszej części meczu podopieczni Roberto Martineza zostali zdominowani przez grających szybko i z polotem Marokańczyków. Afrykański zespół wygrał 2-0 i razem z Chorwacją plasuje się w tabeli nad Belgią, mając cztery punkty. "Czerwone Diabły" w ostatniej kolejce zagrają więc o awans z Chorwacją i prawdopodobnie tylko zwycięstwo zapewni im awans do kolejnej rundy. Turniej bez wyraźnych faworytów Na ostatniej prostej fazy grupowej naprawdę trudno wskazać faworyta turnieju. Wydaje się, że jest przynajmniej pięć-sześć reprezentacji, które mogą pokusić się o triumf. A pięć-sześć kolejnych tylko czeka na swoją szansę, by chociaż powtórzyć wyczyn Chorwatów sprzed czterech lat. Poziom między topowymi drużynami, a "średniakami" mocno się zbliżył. Teoretycznie słabsze drużyny bronią coraz lepiej, korzystając pełnymi garściami z możliwości analizy rywala i neutralizowania jego słabych punktów. Wiele z nich potrafi także groźnie i umiejętnie atakować. Kłopoty faworytów już w fazie grupowej zwiastują szalenie ciekawy turniej. Choć wcale nie jest powiedziane, że Niemcy, Argentyna, czy Belgia po początkowych problemach nie zajdą w tym turnieju naprawdę daleko. Z Dohy Wojciech Górski, Interia