- Mamy mieszane uczucia po MŚ w Katarze. Gdyby przed mundialem ktoś nam obiecał wyjście z grupy, to na pewno bylibyśmy zadowoleni, ale też nie graliśmy meczów równo, tylko co drugi był dobry - analizował Radosław Michalski. - Chętnie bym też sprawdził, jakby się potoczył mecz z Francją, gdybyśmy to w nim objęli prowadzenie, ale piłka ma to do siebie, że ciężko takie rzeczy sprawdzić. Idziemy do przodu, myślimy o eliminacjach do mistrzostw Europy - zaznaczył. Najsłabiej Polska wypadła w meczu z Argentyną, gdy jej atak właściwie nie istniał. - Mecz z Argentyną był w ogóle dziwny. Wszystko by się inaczej ułożyło, gdyby się Robertowi Lewandowskiemu udało strzelić karnego w meczu z Meksykiem. Mielibyśmy sześć punktów i inaczej byśmy podeszli do rywalizacji z Argentyńczykami. Tymczasem po szybko straconej bramce w drugiej połowie zrobiło się wariactwo. Nikt nie wiedział, co robić, czy bronić nikłej porażki, czy liczyć kartki, czy gonić po remis. Argentyńczycy również nie wywierali wielkiej presji i ten mecz wyglądał trochę jak ten z Japonią w Wołgogradzie - przypominał. - Na dodatek fizycznie wyglądaliśmy dosyć słabo w tamtym spotkaniu. Za to z Francją prezentowaliśmy się dobrze - zaznaczył. Co dalej z Czesławem Michniewiczem? - Moja, a nie zarządu opinia jest taka, że już raz zwolniliśmy trenera, który awansował na Euro 2020 Jerzego Brzęczka i później niestety nic dobrego z tego nie wyszło. Ewentualna zmiana selekcjonera teraz byłaby tym bardziej ryzykowna, że już w marcu zaczynamy eliminacje do Euro 2024. Grupa wydaje się być łatwa, czyli pierwszy z Czechami, a drugi z Albanią i nawet gdyby ktoś miał pomysł na nowego trenera, to i tak ten nowy miałby tylko trzy dni przed tym meczem z Czechami i co on by mógł zrobić z drużyną w tak krótkim czasie - tłumaczy Radosław Michalski. - Ja bym tu jednak nic nie dłubał w tym układzie trener - zawodnicy, tym bardziej, że ponad 90 procent składu nie będzie zmienionego. Mamy zgraną grupę, a dwa pierwsze mecze będą na pewno ciężkie - ma świadomość. Z Dohy Michał Białoński, Interia