Czesław Michniewicz okazał się słownym człowiekiem. Na konferencji prasowej przed meczem z Argentyną mówił m.in., że z tą drużyną nie można grać na 0-0, ponieważ ona w takim wypadku i tak coś strzeli. I selekcjoner reprezentacji Polski nie zagrał na remis, ale, żeby ponieść jak najniższą porażkę. W środę pomogli mu zdecydowanie Argentyńczycy i Saudyjczycy. Abstrahując od niewykorzystanego rzutu karnego przez Lionela Messiego, to reprezentanci "Albiceleste" po strzeleniu drugiego gola ewidentnie nie skupiali się na tym, aby dobić rywala. Mimo to mieli swoje okazje, których nie wykorzystali m.in. Julian Alvarez, Lautaro Martinez czy Nicolas Tagliafico. Z kolei piłkarze Arabii Saudyjskiej w końcówce meczu z Meksykiem strzelili gola, który odebrał "El Tri" nadzieję na wyższe zwycięstwo, dające im awans do fazy pucharowej. Na wspomnianej konferencji prasowej Michniewicz mówił także, iż Polacy z Argentyną będą się bronić, ale również atakować. Ten drugi przypadek w ogóle nie miał miejsca. Oddaliśmy zaledwie dwa strzały na bramkę, oba niecelne. Można zrozumieć, że selekcjoner grał, aby wyjść z grupy, i ten cel zrealizował, ale powinien myśleć również o zajęciu w niej pierwszego miejsca. Dawałoby ono nam mecz z Australią, a tak w 1/8 finału zmierzymy się z Francją. MŚ. Czesław Michniewicz z takimi drużynami ma bardzo słaby bilans "Trójkolorowi" to obrońcy tytułu, którzy w Katarze już po dwóch kolejkach mieli zapewniony awans. W trzecim meczu, przeciwko Tunezji, mocno zmienili więc skład, przegrywając 0-1. Mimo wszystko jest to przeciwnik z najwyższej półki. Tym bardziej, że biorąc pod uwagę tylko mecze, pod wodzą Michniewicza, z drużynami z czołowej dziesiątki w rankingu FIFA, a tam jest Francja, to Polacy potrafili tylko zremisować z Holandią 2-2, przy czym "Pomarańczowi", a dokładnie Memphis Depay, nie wykorzystali w końcówce rzutu karnego. Nie napawa to optymizmem przed niedzielnym meczem. Szczególnie, że w 16 dotychczasowych starciach wygraliśmy z "Trójkolorowymi" zaledwie trzy razy, a ostatni taki przypadek miał miejsce przed 40 laty. Wtedy, najpierw w meczu o trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Hiszpanii, zwyciężyliśmy 3-2, a ponad miesiąc później pokonaliśmy Francję na Parc des Princes aż 4-0. Trudno sobie wyobrazić, aby spotkanie 1/8 finału z "Trójkolorowymi" miało inny przebieg niż pojedynek z Argentyną. Trzeba będzie więc liczyć znowu na Wojciecha Szczęsnego w bramce, solidność w obronie i błysk geniuszu Roberta Lewandowskiego z przodu w jakiejś kontrze, oraz mieć nadzieje, że Kylian Mbappe, który strzelił już trzy gole na tym turnieju, rozegra słabe zawody, Ousmane Dembele będzie raczej wersją "jeźdźca bez głowy" niż zjawiskowego skrzydłowego skrzydłowego, a Antoine Griezmann będzie się snuł po boisku jak w tym sezonie w Atletico Madryt. W komentarzach po meczu Polaków z Argentyną przeczytałem, że wszyscy narzekają na nasz styl, a przecież na Wembley w 1973 roku też była głównie obrona i jedna kontra, po której strzeliliśmy gola, a wciąż pamiętamy o tym "zwycięskim" remisie. To prawda, tylko takiego podejścia nie byłoby, gdyby nie nastąpił rok później mundial w RFN, na którym "Biało-Czerwoni" zajęli trzecie miejsce na świecie. MŚ 2022. Czesława Michniewicz ma wyniki, ale... Selekcjoner tamtej drużyny, już nieżyjący Kazimierz Górski mówił m.in, że "to dobry trener, tylko nie ma wyników". W przypadku Michniewicza to powiedzenie jednak nie pasuje, ponieważ dwa razy był mistrzem Polski, z Legią awansował do fazy grupowej Ligi Europy, wygrywając z nią tam dwa mecze, z reprezentacją młodzieżową zakwalifikował się na mistrzostwa Europy, a z pierwszą drużyną awansował do mistrzostwa świata, a teraz wyszedł z grupy, co udało się "Biało-Czerwonym" po raz pierwszy od 36 lat. Michniewicz jest więc zadaniowcem, ale dla mnie, jeśli nie dotrze w Katarze przynajmniej do strefy medalowej, czyli półfinału, to jednak patrzenie na męczarnie polskich piłkarzy w starciu z różnymi rywalami (z Arabią Saudyjską to przeciwnik lepiej grał w piłkę), nie są tego warte.