Po meczu z Meksykiem na reprezentantów Polski i trenera Czesława Michniewicza spadła krytyka za ubóstwo prezentowanego futbolu. Po meczu z Arabią Saudyjską ona wcale nie przycichła. Polska gra ubogo, ale dokonała tego, na co kibice czekali od 36 lat. Potraktowała bowiem mundial zadaniowo. Przyjrzał się reprezentacji Polski i realnie zważył to, czym dysponuje. Owszem, ma jednego z najlepszych piłkarzy świata - Roberta Lewandowskiego. Owszem, ma kilku innych graczy na światowym poziomie, zwłaszcza Wojciecha Szczęsnego czy Piotra Zielińskiego. Jednocześnie ma jednak wiele luk, wad, naleciałości, braków wyniesionych z samego faktu, że piłkarze pochodzą z Polski, gdzie szkoli się topornie. Ma wreszcie za sobą cały ogon traum, które w meczu z Arabią Saudyjską widać było jak na dłoni. A kiedyś Górski i Piechniczek potrafili... Spuścizna drużyny, która w latach 1974-1982 dwukrotnie zajmowała trzecie miejsce na świecie, a zatem była najściślejszą światową czołówką, by potem runąć w przepaść jest bardzo ciężka. Polski futbol załamał się już w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, koszmarnie przeszedł przemiany ustrojowe. Chociaż spośród państw dawnego bloku wschodniego jedynie Chorwacja jeździła na finały piłkarskich mistrzostw świata częściej niż Polska, to jednak na samym awansie biało-czerwoni kończyli. W XXI wieku nie osiągnęli niczego istotnego, kończąc rywalizację po fazie grupowej. Więcej - po dwóch pierwszych meczach, za którymi ten trzeci był tylko pojedynkiem o honor. I ten Polska wygrywała (w 2002 roku z USA, w 2006 roku z Kostaryką i w 2018 roku z Japonią). Czesław Michniewicz mierzył się więc z traumą ostatnich występów Polaków na mundialach, do tego doszła jeszcze nerwowość samego Roberta Lewandowskiego, któremu wyliczano, że nie zdobył na mistrzostwach świata ani jednej bramki, podczas gdy Lionel Messi strzela już na czwartej imprezie, a Cristiano Ronaldo - nawet na piątej. Dodajmy do tego krytykę zachowawczej gry w meczu z Meksykiem i mamy obraz tego, przed czym Polska stanęła w Katarze. Wszystko, co dotąd wydarzyło się z reprezentacją i wokół reprezentacji jest kalkulacją trenera Czesława Michniewicza. Możliwe, że gdy mówił o niemożności zamiany wody w wino, nie miał na myśli piłkarzy, niemniej to określenie dobrze pasuje do polskiej piłki. Ze swoim ubogim repertuarem opcji, jednocześnie niesiona rozbujałą ambicją już chociażby z samego faktu, że stąd pochodzi tak wielka gwiazda jak Robert Lewandowski, chciałaby osiągać wiele. Tak wiele, jak drużyna Kazimierza Górskiego w 1974 roku czy Antoniego Piechniczka w 1982 roku. Tymczasem to mało realne. Polska toporna gra - jedyny sposób na sukces Wiedział zatem Czesław Michniewicz, że jeżeli spełni wymagania społeczne o grze pięknej, z podaniami bez toporności, prawdopodobnie przegra z Meksykiem pierwszy mecz i ustawi się w tym miejscu, co Jerzy Engel w 2002 roku, Paweł Janas w 2006 roku czy Adam Nawałka w 2018 roku. Zagrał antyfutbol, ale nie przegrał i to był fundament wylany pod zwycięstwo nad Arabią Saudyjską. Teraz uwagi, że gra Polaków nadal była toporna, zwycięstwo szczęśliwe i gdyby nie Wojciech Szczęsny, nie wiemy jak by się to skończyło, są słuszne. Słuszne, ale nie mają większego sensu w obliczu zadaniowości, przed jaką stoi kadra w Katarze. Ma nie utonąć w tym samym mokradle, co te z 2002, 2006 i 2018 roku. I to robi. Trzyma się na powierzchni, znosząc zarzuty, że gra tak, iż oczy bolą. I że nigdy nie grała tak topornej piłki. Nigdy jednak w XXI wieku nie doszła tak daleko. Na razie dalej niż Belgowie, Duńczycy, Walijczycy czy chociażby Meksykanie. Nadal żyje i nadal nie pogrzebała szans, jak poprzednie, których trenerzy takich wniosków jak Czesław Michniewicz nie wyciągnęli. I nie zastosowali środków dyktowanych szczerością - selekcjoner wie, czym dysponuje i wie, co może zrobić. Nade wszystko jednak wie, czego nie może. Polska od 36 lat nie zaszła tak daleko Nie wiemy, czy Polska awansuje, ale po raz pierwszy od 36 lat ma na to szansę przed ostatnim meczem grupowym i po raz pierwszy od dwóch pokoleń wygrała na mundialu mecz zanim z tego mundialu odpadła. To bardzo dużo. jeżeli po raz pierwszy od tak dawna jeszcze awansuje, szala przeważy tę, na której znajduje się krytyka. I tak jednak Czesława Michniewicza czeka po mundialu jeszcze jeden trudny mecz do zagrania. Będzie musiał wygrać starcie z ... Polską. Obronić we własnym kraju to, co osiągnie tym, że inaczej osiągnąć się tego nie dało. CZYTAJ TAKŻE: Czesław Michniewicz jest szczery wobec kadry. Trudno tę szczerość znieść