- Przecież byliście na meczu. Chyba, że przesiedzieliście w cateringu. Plecami oglądałeś czy jak? Byłeś, widziałeś. Co ja mam tutaj opowiadać? Chcesz ze mnie durnia zrobić? Tak ripostuje Czesław Michniewicz w roli "atakowanego". W ten sposób zareagował po grupowym meczu z Argentyną (0-2) na pytanie o styl gry kadry, zadane przez dziennikarza Interii Sebastiana Staszewskiego. Cztery dni później w podobnym temacie zagadnął selekcjonera Wojciech Górski, również nasz mundialowy korespondent. Tym razem po meczu z Francją (1-3), który okazał się najlepszym występem "Biało-Czerwonych" na katarskim mundialu. Krótko po ostatnim gwizdku liderzy kadry narzekali jednak na zbyt defensywną taktykę w przekroju całego mundialu. - Zastanawiam się - proszę się nie obrazić - że redakcja wysyła pana na mistrzostwa świata, a pan posługuje się tym, co powiedzieli inni, a nie jest pan w stanie zadać, nie chce pan zadać własnego pytania. (...) Chyba łatwiej byłoby panu, gdyby pan zadawał własne pytania i miałby pan większą satysfakcję z odpowiedzi - odparł szef kadry, nie kryjąc frustracji. Wojciech Górski po nerwowej reakcji selekcjonera: Nie obrażam się, trzymam kciuki Nasz wysłannik, wsparty solidarnie przez kolegów z innych redakcji, zachował się z klasą. Jeszcze tego samego dnia zapewnił, że nie obraża się na selekcjonera i trzyma kciuki za kolejne sukcesy. Zadeklarował to szczerze - wie o tym każdy, kto miał okazję zetknąć się z nim na jednym szlaku. Przedstawione incydenty z trenerem Michniewiczem w roli głównej nie były na katarskiej ziemi premierowe. Stanowiły tylko kumulację wcześniejszych zdarzeń. I narastającej irytacji szefa kadry. Pierwszy zgrzyt nastąpił już w początkowych dniach turnieju, gdy trener zasugerował, że polskim dziennikarzom brakuje w arabskim reżimie wina. To, co miało być dobrym żartem, szybko przeistoczyło się w zalążek awantury na konferencji prasowej. Od tego momentu relacje na linii sztab kadry - korespondenci były chłodne, chwilami napięte. Michniewicz nie pokazał podczas mundialu nowej twarzy. Z przedstawicielami mediów ścierał się przecież mniej lub bardziej spektakularnie już jako szkoleniowiec ligowy. I niemal zawsze wynikało to z błędnej oceny sytuacji - próba nawiązania dialogu poczytywana była za prowokację lub zgoła rozbójniczy atak. Coś na ten temat może powiedzieć choćby, z reguły łagodnie usposobiony, red. Jacek Kurowski z TVP Sport. Nadział się na niespodziewaną kontrę po barażowym meczu ze Szwecją, w trakcie pomeczowej rozmówki na żywo przed kamerą. Do zwarcia wystarczyła sugestia, że piłkarze mogli być zaskoczeni ustawieniem wyjściowej jedenastki. - To bzdura, nieprawda (...). Kolejny raz szukacie afery tam, gdzie je nie ma. (...) Pamiętam dokładnie pana pierwszą rozmowę ze mną. Mówiłem, że jestem optymistą, a pan cały czas próbował mi wmówić, że na jakiej podstawie jestem optymistą. Szukał pan różnych rzeczy, żeby ten optymizm zdjąć z mojej twarzy, a ja dalej jestem optymistą. I mam wielką satysfakcją, że wbrew wielu ludziom, między innymi panu i pana kolegom, udało się zbudować drużynę, która awansował na mistrzostwa świata - strzelał jak z karabinu Michniewicz. Ale na tym nie skończył. Trzy godziny po meczu w Kanale Sportowym odbyła się dogrywka. "Nie oceniaj mnie jako człowieka, bo nie masz do tego prawa" - My wygrywamy mecz, bardzo trudny, a on mówi, że zawodnicy nie wiedzieli, w jakim systemie zagramy. No co on pie...li za głupoty - irytował się selekcjoner. - Wiadomo, grupa zgredów że tak powiem - Tuzimek i ta ekipa, Kołodziejczyk, czy ten Kurowski cały, ten Stefan, mokra koszulka, spocona. Oni mnie mogą oceniać na różne sposoby. Oceniaj mnie sportowo, ale nie oceniaj mnie jako człowieka, bo nie masz do tego prawa. Sam leżałeś w krzakach pod redakcją, pobity przez męża i tak dalej - dorzucił swobodnie, jeszcze pod wpływem euforii do finałów MŚ. Szef Sportu w Interii: Panie selekcjonerze, zastanawiam się, czy nie pomyliły się Panu role [LIST OTWARTY] W czasach kariery zawodniczej Czesław Michniewicz był solidnej klasy bramkarzem. Grał na poziomie Ekstraklasy. Z Amicą Wronki sięgnął dwukrotnie po Puchar Polski i dołożył do tego Superpuchar. Instynkt "snajpera" zrodził się w nim dopiero po latach, gdy zamienił dres na dobrze skrojony garnitur i zaczął piąć się po szczeblach kariery trenerskiej. Aż na sam szczyt. Ten szczyt to największy zaszczyt, jakiego do tej pory dostąpił - nominacja na selekcjonera drużyny narodowej. "Z presją jest jak z włączonym żelazkiem: wszyscy wiedzą, że jest gorące, ale..." Szybko okazało się, że presja, jaka wiąże się z piastowaniem prestiżowej posady, przybiera rozmiary gigantyczne. W tej branży nieporównywalne z niczym innym. "Z presją jest jak z włączonym żelazkiem: wszyscy wiedzą, że jest gorące, ale poczujesz dopiero, gdy dotkniesz". Kto wypowiedział to zdanie? Obecny selekcjoner - w wywiadzie z ubiegłej dekady. Czyli wiedział już wtedy. Michniewicz nie jest pierwszym szefem kadry, który z presją ma zauważalny problem. Mieli z nią duży kłopot wszyscy jego poprzednicy i dokładnie z tym samym zderzą się boleśnie jego następcy. Dlaczego akurat obecny selekcjoner sięga po ostrą amunicję w momentach, kiedy wystarczy odrobina dyplomacji? Odpowiedź na to pytanie zna tylko on. Michniewicz otrzyma ofertę z zagranicy? "Tak myślę. Życzę mu Premier League" Codzienność Michniewicza od kilku dobrych lat nie należy do łatwych. Z liczbą 711 nauczył się już żyć, ale cały czas rzesza ludzi usilnie dręczy go przy każdej możliwej okazji. Część z nich robi to tylko dla zabawy. Trudne czasy - hejt stał się dzisiaj elementem masowej rozrywki, w przestrzeni wirtualnej szczególnie. Każdy sam ustala granice własnej odporności i selekcjoner również ma do tego pełne prawo. Czy byłoby mu znacznie lżej, gdyby trafniej odróżniał wrogów od sprzymierzeńców? Na pewno tak. Problem w tym, że w tych drugich coraz trudniej mu uwierzyć. Ci, którzy znają Michniewicza wyłącznie sprzed kamery, byliby mocno zdumieni, jak ujmująco uroczym człowiekiem potrafi być poza kadrem. Dowcip, elokwencja, niewymuszona serdeczność. To wszystko jednak gaśnie, kiedy trzeba zmierzyć się ze stresem. Jedno trzeba Michniewiczowi bezapelacyjnie oddać - umie przyznać się do błędu i nie wstydzi się przeprosić. Redaktor Kurowski doczekał się rehabilitacji po siedmiu miesiącach. Dzisiaj scysja z selekcjonerem nie budzi już złych emocji. Po Katarze też emocje opadną. Ale nie na długo. Dziennikarze o styl gry pytać będą wielokrotnie. Dobra wiadomość dla selekcjonera jest taka, że... to przecież stały fragment gry. Można przygotować kilka wariantów reakcji i na chłodno przechytrzyć "przeciwnika". Awantura o kasę w reprezentacji Polski! Dopiero teraz wychodzą szczegóły! Tymczasem rok 2015, ligowe realia i wywiad dla "Przeglądu Sportowego", mówi Michniewicz: "Żałuję, że podpisując nowy kontrakt, nie wpisałem punktu, że bezpośrednio po meczu nikt z zarządu nie ma prawa się do mnie zbliżać. Lepiej spotkać się następnego dnia, kiedy emocje opadną. Po meczu jestem wulkanem energii, często mówię w emocjach i nerwowo reaguję na pytania czy sugestie". Minęło siedem lat, w futbolu to prawie epoka. W życiu tylko moment - ale wystarczająco długi, by skorygować plan gry.