Maciej Słomiński, INTERIA: Mała Chorwacja w ósemce najlepszych drużyn świata. Jest pan zaskoczony? Mario Maloca, obrońca Lechii Gdańsk: - Nie. I mam dowody, że to przewidziałem. Jeszcze przed rozpoczęciem mundialu mówiłem klubowej telewizji Lechii Gdańsk, że Chorwacja zostanie mistrzem świata i tego się trzymam. Koledzy z drużyny śmiali się ze mnie, ale wciąż uważam, że jest to możliwe. W ćwierćfinale zagracie z Brazylią, gdzie z całym szacunkiem dla Chorwacji, każdy inny wynik niż wygrana "Canarihnos" będzie sensacją. - Mecz Brazylii z Koreą Południową to był pokaz mocy, ale uważam, że paradoksalnie mecz z "Canarinhos" będzie dla nas łatwiejszy niż z Japonią. Japończycy przez swoją ruchliwość są dla każdego trudnym rywalem. Z Brazylią nie będziemy mieli nic do stracenia, poza tym oni są wybitni w ataku, ale ich obrona nie jest nie do przejścia. Jeśli wygramy z Brazylią będziemy już blisko szczęścia. Jeśli, nie daj Boże, nie Chorwacja, to kto wygra mistrzostwa świata? - Jeśli głos mojego serca zawiedzie głównym faworytem stanie się Argentyna. Po pierwsze mają Leo Messiego, a po drugie - obrońcy bardzo agresywnie doskakują do rywala, to może być klucz do wygranej. Jaka jest tajemnica sukcesów chorwackiej piłki? Jesteście małym narodem - 4 mln ludności, a wciąż liczycie się w piłce nożnej. Trzecie miejsce w 1998 r., drugie w 2018 r., teraz ćwierćfinał. - Jesteśmy małym narodem i to piłka nożna nas jednoczy, dajemy z siebie wszystko na boisku zakładając barwy narodowe. Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie - odpowiadamy na boisku. Gdy wydaje się, że już złota generacja się skończyła, zaraz pojawiają się następni. Mieliśmy w ataku Davora Sukera, ostatnio Mario Mandzukicia, teraz w linii napadu grają zawodnicy z ligi chorwackiej - Bruno Petković z Dinama Zagrzeb i Marko Livaja z Hajduka Split. Wyniki nie ucierpiały. No właśnie, kadra Chorwacji zmienia się na naszych oczach. Selekcjoner Zlatko Dalić, zdjął z boiska w dogrywce liderów zespołu Lukę Modricia, Ivana Perisicia i Mateo Kovacicia. Czy wywołało to jakąś dyskusję w pana kraju? - Raczej wszyscy podkreślali, że zmiany nie wpłynęły negatywnie na poziom gry, że mamy rezerwy. Że zawodnicy, którzy weszli do gry dali radę. Faktycznie nie kojarzę meczu, w którym nasza drużyna kończyłaby mecz bez trzech liderów na boisku. Bohaterem meczu z Japonią był bramkarz, Dominik Livaković, który obronił trzy rzuty karne. To jest taki specjalista od "11" czy po prostu mu się udało? - Jest mocny, w studio telewizyjnym mówili, że na 15 ostatnich rzutów karnych obronił 7 albo 8. Mam również swoją historię związaną z tym bramkarzem. Zamieniam się w słuch. - W 2013 r., gdy urodziła się moja córka strzelałem karnego dla Hajduka Split i trafiłem do siatki w meczu z NK Zabrzeb, w którego bramce stał Livaković? Nie wiem czy to ja byłem tak mocny, czy on taki słaby? (śmiech). Jak pan ocenia występ na mundialu drugiej drużyny z Bałkanów - Serbii? - Są tacy, którzy uważają, że Serbia ma od nas lepszych zawodników. Co z tego, jeśli nie ma drużyny, a my ją mamy. Być może za mało grał Filip Mladenović z Legii Warszawa, z nim na boisku wynik byłby lepszy. Mieszka pan w Gdańsku i pewnie śledzi również losy reprezentacji Polski. Jak pan ocenia jej występ? - Wiem, że były pretensje o styl, ale taka Japonia miała 20 proc. posiadania piłki w meczu z Hiszpanią, ale to spotkanie wygrała i jej występ ocenia się pozytywnie. Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał, że Polska grała długą piłką, a że po raz pierwszy od 36 lat wyszła z grupy na mundialu. Piłkarze Lechii Gdańsk mają teraz wolne, ale chciałem jeszcze wrócić do ostatniego meczu z Górnikiem Zabrze (2-1), który dał wam ucieczkę ze strefy spadkowej w niecodziennych okolicznościach. - Pierwszy raz w życiu grałem na takim śniegu, było bardzo ciężko zwłaszcza że nasze koszulki są w dużej części białe. Udało się wygrać i będziemy się szykować do wiosny ponad strefą spadkową, w lepszych nastrojach niż gdybyśmy byli "pod kreską". Czy kibice Lechii Gdańsk będą do końca rundy drżeć o utrzymanie? Jakie pan ma cele na wiosnę? - Ta runda nie była dobra w naszym wykonaniu, na szczęście końcówka była już lepsza i udało się wyjść ze strefy spadku. To dobry prognostyk na wiosnę. Trzeba zrobić wszystko, żeby taka runda się nie powtórzyła. A mój cel indywidualny? Być coraz wyżej w tabeli i zagrać wystarczającą liczbę minut do przedłużenia kontraktu. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA