Polscy sędziowie wrócili do Polski po sędziowaniu finału mistrzostw świata w Katarze. Na lotnisku Chopina przywitała ich grupa dziennikarzy. Szymon Marciniak nie krył swojego zadowolenia. - Na turnieju było wielu bardzo dobrych sędziów, ale muszę przyznać, ze to fantastyczne uczucie, kiedy czytają nazwiska finalistów na sali wypełnionej najlepszymi sędziami świata i to byliśmy my. Obsada była prowadzona bardzo inteligentnie, byliśmy przed pewien czas schowani w cień - przyznał. - Fajnie, że dziś wszyscy rozmawiają o pięknych bramkach, niesamowitym spektaklu, który stworzyli zawodnicy, a prawie w ogóle o nas. Ktoś tam próbuje coś szukać, ale umówmy się, bierzmy na poważnie ludzi, którzy piszą poważnie. Poważne francuskie stacje, takie jak Eurosport czy Canal+ oraz wielu fachowców wysłało nam gratulacje. Tak samo zachowali się Olivier Giroud, Hugo Lloris i Kylian Mbappe. Ten ostatni powiedział, że jesteśmy supersędziami. Pocieszałem go - powiedział 41-latek. Szymon Marciniak o finale mundialu. "Dotknęliśmy szklanego sufitu" Uważa, że sędziowanie finału nie było idealne. - Zarządzałem po swojemu taktycznie, można było pewnie dać ze 2-3 żółte kartki więcej. Od meczu Argentyny z Holandią na mundialu zaczęło być trochę nerwowo w zachowaniu zawodników do sędziów. Każda z drużyn widziała już z oddali Puchar Świata. Piłkarze muszą ci zaufać, fajnie gdy się ciebie boją, ale przy okazji cię lubią. Nie oglądałem jeszcze powtórki meczu, zrobię to za kilka dni. Jestem bardzo zmęczony mentalnie - stwierdził. Został także zapytany o kolejne cele. Wspomniał o finałach europejskich pucharów. - Sięgnęliśmy szklanego sufitu, ale kilka rzeczy jest jeszcze do zrobienia. Pierluigi Collina powiedział, że teraz możemy prosić o co chcemy (śmiech). Trzeba utrzymać formę i pozostać w zdrowiu - uśmiechnął się. Z kolei Tomasz Listkiewicz kontynuuje tradycje rodzinne. Jego ojciec, Michał był asystentem podczas finału MŚ 1990. - Udało się nie zszargać nazwiska. Napisałem tacie wiadomość, że chyba nie zawiedliśmy. Do samego meczu przygotowywaliśmy się jak do każdego innego - zakończył.