Jeszcze przed startem mundialu zapowiadano protesty przeciwko organizatorom turnieju. Ich braku poszanowania wobec mniejszości, a przede wszystkim przeciwko wykorzystywaniu robotników z krajów Trzeciego Świata, których setki zginęły przy budowie stadionów. Ostatecznie jednak skończyło się na szumnych zapowiedziach, a protest Niemców wzbudził więcej drwin niż poważnych komentarzy. Część artystów odrzuciła za to zaproszenie od Katarczyków, by wystąpić na ceremonii otwarcia turnieju. Imprezę zbojkotowali też niektórzy celebryci, w tym Marcin Gortat, który swoją decyzję argumentował w sposób bardzo klarowny. - Gdyby impreza była w innym kraju, to pewnie bym sobie pojechał obejrzeć z trybun przynajmniej jedno spotkanie reprezentacji Polski. Jestem na sportowej emeryturze i mógłbym sobie na taką przyjemność pozwolić. Do Kataru nie poleciałem, żebym nie zostawiać pieniędzy tam, gdzie sposób postępowania tak bardzo kłóci się z moimi przekonaniami. To taki mój mały osobisty bojkot - przyznał Gortat w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Czytaj także: Świętowanie awansu zakończyło się tragicznie. Poważny wypadek Nasz były znakomity koszykarz dodał jednak, że ogląda mecze reprezentacji Polski. I choć nie jest zapalonym kibicem, to "Biało-Czerwonym" na mistrzostwach świata kibicuje zawsze. I, co może zaskakiwać, na razie jest zadowolony z emocji, jakich dostarczają spotkania zespołu prowadzonego przez Czesława Michniewicza. - Na mundialu najważniejsze są dla mnie mecze kadry, bo chcę podczas nich przeżywać emocje. I jak do tej pory się nie zawiodłem - stwierdził Gortat.