Michał Białoński: Wydarliście Arabii Saudyjskiej zwycięstwo po ciężkim meczu. Bartosz Bereszyński: Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz. Saudyjczycy są przygotowani, byli na obozie, grali sparingi. Tymczasem my się spotkaliśmy 10 dni temu i teraz gramy mecze na MŚ. My gramy w najlepszych klubach na świecie, a oni w Arabii Saudyjskiej. Wiedzieliśmy, że będą świetnie przygotowani motorycznie, mają dobrego trenera. Wiedzieliśmy, że więcej kibiców będzie z Arabii, stadion będzie po ich stronie, ale czuliśmy wsparcie naszych rodzin, które w większości śledziły ten mecz z kraju, przed telewizorami. Nie każdy mógł sobie pozwolić na przyjazd tutaj. Saudyjczycy was przycisnęli. - Mają dobrych piłkarzy, grają sobie u siebie w lidze i całkiem dobrze mogą tam zarobić, zdobywają trofea i nie kwapią się do wyjazdu do zagranicznych lig. Zwycięstwo nad Argentyną było dla nich zastrzykiem emocji, wiedzieliśmy, że mogą po nim troszeczkę odfrunąć. Pamiętajmy, że po pierwszej połowie z Argentyną mogli przegrywać 0-4. Wiedzieliśmy, że Saudyjczycy wychodzą po piłkę bardzo wysoko, bardzo agresywnie i bardzo mocno. Mieliśmy to wykorzystywać podaniami za plecy i to robiliśmy. W pierwszej połowie szukałem podań do Frankowskiego, w drugiej do Zielińskiego i niewiele zabrakło. Krychowiak, Zieliński i Bielik również fajnie te podania rozrzucali. Chcieliśmy strzelić jak najwięcej bramek, bo wiemy, że one będą się liczyły w ostatnim rozrachunku. Mieliśmy słupek i poprzeczkę, ale jesteśmy zadowoleni. Nie można mieć wszystkiego. Jak to z tobą było? Faktycznie był problem z mięśniem? Trener nam powiedział, że gdy ty wypadniesz, to się sypie cała koncepcja. - A jeszcze tydzień temu nikt nie chciał, żebym grał (śmiech). Rzeczywiście w spotkaniu z Meksykiem poczułem problem z mięśniem dwugłowy, ale udało się to w jakimś stopniu zniwelować. Od początku wiedziałem, że zagram, to była zagrywka trenera, trochę też moja. Dziś w pierwszej połowie też poczułem ból, ale zacisnąłem zęby i gramy dalej! U Jerzego Brzęczka też grałeś na lewej obronie. - Znam moją jakość i wiem, na co mnie stać. Miewałem różne momenty w kadrze, ale w meczu ze Szwecją nie zawiodłem. W Lidze Narodów z Włochami również grałem na lewej obronie i też one były niezłe, ale wynik był inny, a on często determinuje ocenę. Dziś ten wynik jest dobry, to i dobra ocena. To nie jest moja optymalna pozycja, ale robię, co mogę. Wojtek Szczęsny obronił karnego i dobitkę! Kolejny człowiek-skała po Kamilu Gliku? - Rzut karny to niewidzialny drugi gol dla nas. Gdyby padła bramka, dałaby Arabom dużo pewności siebie i motywacji przed drugą połową, a nam by je odebrała. Super! Bardzo się cieszę, wiemy, jak te turniej w wykonaniu Wojtka wyglądały w poprzednich latach. Robert strzelił bramkę, Wojtek obronił karnego. Po dwóch meczach jesteśmy liderem i mamy zero straconych bramek. Robertowi Lewandowskiemu popłynęły łzy. Straszna presja na nim musiała ciążyć? - Staraliśmy się mu pomóc po pierwszym meczu. Wiedzieliśmy, że to nie było łatwe. Przecież gdy on podchodził do karnego, to ja podświadomie cieszyłem się z gola, bo na 100 karnych 99 strzela. Niestety, tym razem się nie udało, więc my to odczuliśmy, a pewnie Robert jeszcze bardziej, bo na nim ciąży ogromna presja. Każdy od niego wymaga sporo. Bardzo się cieszę, że strzelił bramkę, zagrał dobry mecz, co pozwoli mu złapać trochę luzu. My potrzebujemy najlepszej wersji każdego zawodnika, Lewandowskiego i Szczęsnego również. Rozmawiał i notował w Katarze Michał Białoński, Interia