Ekipa Tite, która w 1/8 finału w kapitalnym stylu odprawiła Koreę Południową (wygrała z nią 4:1) była uważana za zdecydowanego faworyta. Nie potrafiła jednak w regulaminowym czasie gry skruszyć defensywnego muru Chorwatów i pokonać Dominika Livakovicia, który popisał się aż dziewięcioma skutecznymi interwencjami. Do siatki Brazylia trafiła dopiero w końcówce pierwszej części dogrywki. Gola strzelił Neymar i wydawało się, że awans do strefy medalowej jest już na wyciągnięcie ręki. Wielki gest Luki Modricia. Tuż po końcowym gwizdku Chorwaci się jednak nie poddali. W 117. minucie wyrównał Bruno Petković. O wszystkim rozstrzygnęły rzuty karne, w trakcie których gracze "Canarinhos" nie wykorzystali dwóch swoich prób - strzał Rodrygo obronił bramkarz, a strzał Marquinhosa zatrzymał się na słupku. "Vatreni" byli bezbłędni. Dla ekipy z Ameryki Południowej odpadnięcie z turnieju już na tym etapie jest wielkim ciosem. Powszechnie uważało się ją bowiem za głównego kandydata do mistrzostwa świata. Nic zatem dziwnego, że po końcowym gwizdku graczom w kanarkowożółtych strojach towarzyszyły wielkie emocje. Wielu z nich płakało, między innymi Neymar, którego pocieszał doświadczony Dani Alves. Godny uwagi jest gest, na jaki zdobył się kapitan Chorwatów, Luka Modrić. Podczas, gdy jego zespół świętował sukces, on udał się do Brazylijczyków i pocieszał ich po klęsce. Uchwycili to nie tylko fotografowie, ale i telewizyjne kamery, pokazujące, jak ściska zdruzgotanego Rodrygo.