To były bardzo intensywne godziny. Argentyna w niedzielę triumfowała bowiem na mundialu, trzeci raz w historii, ale pierwszy za czasów Messiego. "La Pulga" został wybrany najlepszym piłkarzem turnieju, w którym zdobył siedem bramek i zanotował trzy asysty. 35-letni napastnik w czasie turnieju nie pokonał bramkarza tylko jednego zespołu. Był nim Wojciech Szczęsny, a reprezentant Polski obronił nawet rzut karny wykonywany przez gwiazdę PSG. Po triumfie w Katarze Argentyna wróciła do domu. Samolot z drużyną wylądował w kraju nad ranem we wtorek, a potem zawodnicy udali się na ulice Buenos Aires, aby świętować tytuł. Autobus z uczestnikami mistrzostw świata, a przede wszystkim trofeum, objeżdżał stolicę Argentyny, gdzie czekał ogromny tłum ludzi. Od Kempesa do Messiego Trudno się jednak dziwić, "Albiceleste" na kolejne zwycięstwo w mistrzostwach świata czekali od 36 lat. Wtedy zespół do tytułu poprowadził niezapomniany Diego Maradona. Z kolei w 1978 roku Argentyna triumfowała w czempionacie rozgrywanym we własnym kraju, a gwiazdą był Mario Kempes. Tym razem liderem biało-niebieskich był Messi. Piłkarz, który wygrał wszystko w karierze klubowej, długo nie mógł niczego osiągnąć z reprezentacją. W końcu, rok temu, zdobył Copa America, a w tym mistrzostwo świata. Nic dziwnego, że po takim sukcesie i następnie jego wielogodzinnym świętowaniu "La Pulga" zasnął w końcu jak dziecko. Pucharu Świat nikt mu nie odbierze...