Andrzej Klemba: Z koszyka pierwszego raczej trafimy na drużynę spoza Europy. Mariusz Lewandowski: - Wszyscy najchętniej widzieliby w naszej grupie Katar, bo to rzeczywiście najsłabszy przeciwnik. To oczywiście może być mecz pułapka, ale też brałbym w ciemno. Na pewno nie chciałbym Brazylii, ale jeśli już na nią trafimy, to żebyśmy grali z nią trzeci mecz. Oni będą pewnie po dwóch wygranych i wtedy pomieszają składem. To są niuanse, który mogą decydować. Generalnie drużyny z Ameryki Południowej są dla nas zagadką. Rzadko mamy okazje z nimi się mierzyć nawet towarzysko, grają trochę inna piłkę, a wielu piłkarzy tych reprezentacji występuje w Europie i dobrze zna ten styl. Pamiętamy jak cieszyliśmy się z wylosowania Ekwadoru i jak się to skończyło na mundialu w Niemczech [0-2 - przyp. red.]. Gdyby to miała być drużyna z Europy, to zdecydowanie Portugalia. To byłaby nie tylko okazja do rewanżu za Euro 2016, ale ten rywal jest w naszym zasięgu. Oni często mecze przepychają ledwie ledwo, jak choćby wtedy we Francji. Trzeba też podkreślić, że wiele zespołów z nami się będzie liczyć. Mamy dobrych piłkarzy, wielu zdobyło doświadczenie na Euro czy mundialu. Będziemy bardzo niewygodnym rywalem. W koszyk numeru nr 2 są m. in. Niemcy, którzy też mówią, że nie chcieliby trafić na Polskę. - Ja też bym tego nie chciał. Ani na Niemców, ani na Holendrów. To drużyny, z którymi zwykle nam nie idzie. Choć oczywiście wszystko można zmienić. Nie chciałbym trafić też na Stany Zjednoczone, bo uważam, że mają mocną drużynę. Chyba najbardziej na jednak na Chorwację. Im też mam się za co rewanżować, bo byliśmy w grupie na mistrzostwach Europy 2008. Koszyk numer cztery to dla nas egzotyczne drużyny: Kamerun, Ghana, Ekwador, Kanada, Arabia Saudyjska i trzech rywali jeszcze nieznanych. - Zdecydowanie najmniej doświadczony rywal to Arabia. Zespoły z Afryki też sprawiają nam sporo problemów. To siłowy, fizyczny futbol coraz lepiej zorganizowany taktycznie. Bardzo dużo zawodników występuje w Europie i to w czołowych klubach. Zresztą wszyscy pamiętamy jak cztery lata temu Senegal właśnie fizycznie nas zdominował. Wróćmy jeszcze do meczu ze Szwecją. Oglądał go pan w towarzystwie m. in. Jerzego Dudka i Jacka Krzynówka. - Siedzieliśmy na ławce rezerwowych (śmiech). Kibicujemy i naprawdę przeżywaliśmy to spotkanie. Szwecja to kolejny zespół, który nam nie leżał. Przed meczem mówiłem chłopakom, że ten, kto pierwszy strzeli gola, będzie miał kolosalną przewagę. Dlatego w pierwszej połowie świetną robotę zrobił Wojtek Szczęsny. Kilka razy popełniliśmy błędy, ale dzięki niemu przetrwaliśmy. W drugiej potwierdziła się mądrość Grzegorza Krychowiaka, który wywalczył rzut karny. Szwedzi wtedy popłynęli, a my czekaliśmy na ich kolejny błąd i strzeliliśmy drugą bramkę. Krychowiak zaczął ten mecz na ławce - był pan zaskoczony? - Nie byłem. Trener miał plan na mecz i założył, że Grzesiek wejdzie w drugiej połowie. W pierwszej Krystian Bielik grał tuż przed Glikiem i Bednarkiem, czasem nawet był jak trzeci stoper. To pozwoliło zabezpieczyć obronę. Poza jednym poważnym błędem, który naprawił Szczęsny, Bielik dobrze asekurował i odcinał rywali od piłek. Gdyby na boisku był Grzesiek, to na pewno nie grałby tak cofnięty. Byłby bardziej rozbiegany i grał wyżej. Krystian trzymał się z tyłu i wyszło to nam na dobre. Krychowiak wszedł na pozycję nr 8 i było z tego więcej korzyści.