Zbigniew Boniek o meczu z Meksykiem Michał Białoński, Interia: Po meczu z Meksykiem emocje powoli opadają. Z jednej strony to pierwsze nieprzegrane spotkanie w XXI wieku na inaugurację mundialu. Z drugiej jednak, trener Michniewicz w przerwie przewidział, że będziemy mieć "patelnię" i był rzut karny, ale go nie wykorzystaliśmy. Jaki jest pana odbiór tego meczu? Zbigniew Boniek: Fakt, że może jesteśmy troszeczkę zawiedzeni. Generalnie oczekiwaliśmy trochę piękniejszej gry. Natomiast przed meczem pewnie wszyscy by wzięli ten remis w ciemno. Jeszcze niedawno wszystkim się wydawało, że pokonanie Arabii Saudyjskiej to będzie bułka z masłem, tymczasem ten zespół sprawił niespodziankę, a ona wywróciła porządek w tej grupie do góry nogami. To prawda, bo grupę miała wygrać Argentyna, a my z Meksykiem mieliśmy się bić o drugie miejsce. - Ja natomiast należę do tej grupy, która uważa, że remis daje nam możliwość walki o awans. Ten trzeci mecz nie będzie na pewno o honor, tylko w najgorszym razie o wszystko. Oczywiście, stać nas na lepszą grę. Zbigniew Boniek o mentalności Roberta Lewandowskiego Sam pan był znakomitym ofensywnym piłkarzem i zna pan doskonale Roberta Lewandowskiego. Czy ciężko jest się podnieść na duchu po takim niepowodzeniu, jak zmarnowany karny? Sytuacja nieco podobna do tej z mundialu w Argentynie. Chciał pan strzelać karnego w meczu z gospodarzami, ale wykonał go Kazimierz Deyna, bramkarz również obronił, tyle że wtedy przegraliśmy 0-2. - To nie jest tak, że ja chciałem wtedy strzelać rzut karny. Ja po prostu wziąłem piłkę przed karnym i zapytałem: "Kaziu, chcesz strzelać?". Odpowiedział, że tak. "No to jedź" - oddałem mu piłkę i nie było żadnej polemiki. Natomiast my się martwimy o mentalność naszych piłkarzy, tymczasem widzę, że oni są rozluźnieni, uśmiechnięci. Widać to po treningach. Grają dalej. Robert też taki jest. Zbigniew Boniek o zmianie zasad z doliczaniem minut Na kanale "Prawda Futbolu" Romana Kołtonia powiedział pan, że to kompromitacja FIFA, doliczanie do każdej połowy po 10 minut. Szef sędziów FIFA Pierlugi Collina zarządził koniec dla udawania kontuzji, postanowił zrekompensować czas na udzielanie pomocy medycznej, analizę VAR i zmiany. Ale czy nie doszło do lekkiej przesady? - Collina jest pragmatykiem. Chciałby, żeby sędziowie byli idealni. Moja opinia się nie zmienia w tej kwestii. Mamy sędziów z różnych kontynentów. Tu nie grają 32 drużyny najlepsze w rankingu, tylko najlepsze na kontynentach. Różnica w sędziowaniu między sędziami europejskimi, którzy są obyci z futbolem na najwyższym poziomie a sędziami z innych kontynentów jest bardzo widoczna. W środę, w spotkaniu Belgia - Kanada sędziowie totalnie wypaczyli wynik (sędzią głównym był Janny Sikazwe z Zambii - przyp. red.). Kanadzie należały się dwa rzuty karne. Jeden w sytuacji, gdy jeden z Belgów wycofywał do swego bramkarza i sędzia nie dał karnego, bo uznał, że był spalony. Nie wiem, co robił wtedy VAR. Błędy były ewidentne i myślę, że Collina nie jest z tego powodu zadowolony. To jest człowiek, który lubi pracować i lubi jakość. Co do liczby doliczonych minut, to nie mam nic przeciwko temu, a wręcz przeciwnie. Niech drużyny wiedzą, że przewracanie się na boisko, udawanie kontuzji nic nie da, bo ten skradziony czas i tak zostanie doliczony. Jednocześnie uważam, że powinien być jasny, klarowny i normalny przekaz w tej sprawie: doliczamy tak, a nie inaczej, tymczasem zostaliśmy wszyscy tym zaskoczeni. W jednym meczu włączyłem sobie stoper i starałem się nadzwyczajne przerwy zliczać. Nie zgadzało mi się to z tym, co doliczył sędzia. Trzeba było to komunikacyjnie lepiej wprowadzić, ale jestem za tym, aby doliczać stracony czas. 30 sekund za każdą zmianę, maksymalnie może być ich 10, więc mamy pięć minut. Za każdą interwencję lekarską tyle, ile ona trwa, tak samo za VAR. Ale przedłużanie meczów na siłę nie ma żadnego sensu. Rozmawiał Michał Białoński Jutro zamieścimy II część wywiadu ze Zbigniewem Bońkiem, o szansach Polaków