Faza grupowa miała być dla podopiecznych Lionela Scaloniego formalnością, preludium przed tym, co czeka ich w drugiej części mistrzostw. Podpytywani przeze mnie kibice przed meczem z Arabią Saudyjską wymieniali wyniki wysokie lub... bardzo wysokie. Najniższy, jaki usłyszałem to wygrana 3-1. Jednak po niespodziewanej porażce nastroje zmieniły się diametralnie i przed Meksykiem wszyscy powtarzali jak mantrę, że chcą wygrać żeby być dalej w grze. Ten cel udało im się zrealizować, głównie za sprawą geniuszu Leo Messiego, który otworzył wynik pięknym strzałem zza pola karnego i młodego talentu Enzo Fernandeza, który dołożył drugą bramkę po wejściu z ławki. Ale mimo to przed meczem z Polską Argentyńczycy nie są pewni swego i trudno się dziwić. Ich gra nadal nie przekonuje i bardziej niż zwycięzcy Copa America czy Finalissimy wyglądają jak drużyna, która szuka swojej tożsamości. Co wiedzą o polskiej reprezentacji? Niewiele. Tak naprawdę głównym bohaterem większości analiz jest tutaj Robert Lewandowski. Jego starcie z Leo Messim zapowiada się rewelacyjnie także dlatego, że mamy w nim różne podteksty jak kontrowersyjna Złota Piłka, czy przejęcie roli głównego goleadora FC Barcelony, której nadal największą legendą jest przecież Argentyńczyk z Rosario. Sam trener Scaloni nie uniknął pytań o Polaka na przedmeczowej konferencji. Zapytany o to, czy "Lewy" jest na poziomie Messiego odpowiedział dyplomatycznie: "To pytanie trochę podchwytliwe. Lepiej cieszyć się jego grą i tym jak dobrym jest zawodnikiem, niż porównywać go z innymi". Oprócz Lewandowskiego sporo mówi się też o Wojciechu Szczęsnym, który zaliczył fenomenalny występ w poprzednim meczu i tym samym może okazać się największym problemem dla nieprzekonującego ataku Argentyny. Lokalni dziennikarze są zgodni - wyłączenie Lewandowskiego sprawi, że polski atak będzie bezzębny. Poza tym eksperci raczej skupiają się na problemach La Scalonety, bo tak pieszczotliwie nazywają swoją reprezentację. Martwi ich chociażby bardzo słaba forma Rodrigo de Paula, który zazwyczaj w kadrze grał dużo lepiej, niż w Atlético. Tymczasem póki co nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Cały czas nie wiadomo kto zasypie ziejąca dziurę po kontuzjowanym Giovanim lo Celso, który najlepiej rozumiał się z Leo Messim. Po meczu z Arabią Saudyjską w podstawowym składzie wyszło aż pięciu innych zawodników, a mimo to gra Argentyny nie wyglądała wcale dużo lepiej, niż w pierwszym meczu. Ciężko więc pewnie także polskiemu sztabowi przewidzieć co tym razem wymyśli trener Scaloni. Czytaj także: Zawrotne pieniądze czekają na Polaków! O odczucia przed meczem z Polakami zapytałem Nico Gomeza z kanału La Secta Deportiva, jednego z najpopularniejszych piłkarskich youtuberów w Argentynie. Przyznał, że mecz z Arabią Saudyjską był wielkim szokiem i jedną z największych niespodzianek w całej historii Mistrzostw Świata. A mimo to nie zwątpił nawet na chwilę z swoją drużynę narodową. "Nie możesz wygrać mundialu bez żadnych przeciwności losu. Być może po serii 36-ciu meczów bez porażki to był zimny prysznic, który nam się przyda. Zmieniła się cała strategia na wyjście z grupy ale cel jest ten sam. Nadal wierzę w La Scalonetę." Nikt nie chce przyznać tego głośno ale Argentyńczycy desperacko czekają na sukces w Katarze. Ich kraj po raz kolejny pogrąża się w kryzysie i nie widać specjalnych nadziei na poprawę tego stanu rzeczy. Problemem numer 1 jest galopująca inflacja, która prawdopodobnie skończy się w tym roku wynikiem trzycyfrowym. Wygranie finału mundialu osłodziłoby nieciekawą rzeczywistość, w której przychodzi im na co dzień żyć tak, jak miało to miejsce w czasach dyktatury w 1978 r. Zanim do tego dojdzie jednak czeka ich przedwczesny finał - o pozostanie na mistrzostwach. W Buenos Aires właśnie zaczyna się lato. Mecz z Meksykiem na gigantycznym telebimie w pełnym słońcu i przy 30-stopniowym upale oglądało kilkadziesiąt tysięcy osób. Na Polskę może przyjść nawet więcej - mimo tego, że spotkanie wypada w środku tygodnia o 16:00. Ale trudno się dziwić - dla tego narodu mundial to prawdziwe piłkarskie święto. Pytanie, czy polscy piłkarze będą potrafili im je popsuć. Z Buenos Aires - Adrian Białkowski