Saudyjczycy bowiem po rozpoczęciu drugiej połowy strzelili najpierw jednego, a następnie szybko - drugiego, przepięknego gola. Kibice Argentyny łapali się za głowy, bowiem skazany na pożarcie rywal z Azji wyszedł na prowadzenie. Wszystko układało się przecież po myśli Argentyny. Zaraz na początku meczu, ledwie po 10 minutach Lionel Messi strzelił gola i szybko wyrównał dwa wspaniałe rekordy. Wiele wskazywało na to, że będzie to więc wielki mecz dla Argentyny i dla niego osobiście. Argentyńczycy mieli sporą przewagę, kolejnego gola sędzia im nie uznał, ale kolejne pozostawały kwestią czasu. Mało tego, Salman Al-Faraj opuścił boisko z kontuzją. Padły, ale dla Saudyjczyków. Najpierw Saleh Al-Shehri wyrównał w 47. minucie, a pięć minut później przepiękny strzał Salema Al=Dawsariego wyprowadził Arabię Saudyjską na prowadzenie. 2-1 było wielką sensacją, jedną z większych w historii mundiali. O tym, że na Arabię Saudyjską trzeba uważać, pisaliśmy już tutaj: