Mundial w Katarze to pierwszy duży turniej, na którym mecze przedłużane są nawet nie o kilka, a kilkanaście minut. Spotkanie Anglii z Iranem trwało właściwie dwie godziny, bo do pierwszej części gry arbiter doliczył aż czternaście minut, co było spowodowane kontuzją irańskiego bramkarza. Szef sędziów FIFA, Pierluigi Collina, dał jasno do zrozumienia, że sędziowie muszą doliczać cały "nienaturalnie stracony czas" na koniec każdej połowy, co prowadzi do niezwykle długich meczów. Nie wszyscy uważają, że to dobre rozwiązanie. Jak informuje "Daily Mail", angielscy sędziowie nie zamierzają stosować się do tych zaleceń i w meczach Premier League nadal będą doliczać "normalnie" czyli maksymalnie po kilku minut. Zresztą tamtejsza organizacja sędziowska potwierdziła, że na angielskich boiskach nie będzie wymogu stosowania tych zaleceń. Czytaj także: Neymar nie potrafił ukryć łez. Kontuzja gwiazdy Takie podejście jest bliskie również samym zawodnikom, którzy obawiają się, że takie wydłużanie spotkań może wpłynąć na ich przemęczenie, a co za tym idzie powodować kontuzje. Sprawę monitoruje zresztą także Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowych (FIFPro), która niepokoi się zaleceniami FIFA. - Jeśli efektywny czas gry zostanie wydłużony o 10 do 15 procent, znacznie wydłuży to czas fizycznej rywalizacji zawodników. Dlatego trzeba po raz kolejny podkreślić, jak ważne jest dbanie o odpowiednie obciążenia piłkarzy - powiedział sekretarz generalny FIFPro Jonas Baer-Hoffmann. Czy taki bunt brytyjskich sędziów, a także niepokoje piłkarzy, skłonią FIFA do odejścia od tych zaleceń? Jeśli w ślad za tym pójdą inni, może nie być innego wyjścia.