Drużyna Francji broni zdobytego 4 lata temu tytułu mistrza świata w Rosji i wydawała się być lekkim faworytem finałowego starcia z Argentyną w Katarze - początek spotkania w niedzielę o godz. 16 czasu polskiego na obiekcie Lusail. Teoretyczną przewagę "Trójkolorowych" niwelują choroby i urazy, z którymi się zmagają. Nic nie słychać o kłopotach zdrowotnych w obozie Argentyny, natomiast w półfinałowym meczu z Marokiem w barwach "Kogutów" zabrakło chorych Adriena Rabiot i Dayota Upamecano. Pojawiły się podejrzenia, że Francuzi padli ofiarą panującego w Katarze wirusa, na którego narzekali chociażby reprezentanci Szwajcarii. Wyżej wymieniona dwójka, znalazła się poza wyjściowym składem Francji, w którym zastąpili ich Ibrahima Konate oraz Youssouf Fofana, spisali się na medal nie dając szans Maroko. Kolejne informacje mówią, że wirusem zarazili się wspomniany Konate, Raphael Varane i Kingsley Coman. To nie koniec złych wieści z francuskiego obozu - po półfinałowym starciu z Marokiem z urazami zmagają się Aurelien Tchouameni, który ma stłuczone biodro oraz Theo Hernandez, który ma problemy z kolanem. Już niebawem okaże się, czy Francuzi faktycznie mają szpital w drużynie, czy to zasłona dymna, by uśpić czujność argentyńskich rywali. Jeśli wszyscy wyżej wymienieni nie będą mogli zagrać w finale, wówczas selekcjoner Didier Deschamps może być zmuszony zdecydować się na następujący skład: Lloris - Pavard, Kounde, Saliba, Guendozi - Camavinga, Fofana, Griezmann - Dembele, Giroud, Mbappe. Wyjaśniła się natomiast kwestia Karima Benzemy, który poinformował na swoim profilu na Instagramie, że występ w finale go "nie interesuje". W teorii napastnik Realu Madryt mógłby zagrać w finale, mimo że nawet przez sekundę nie przebywał w Katarze. Wciąż jest na liście zgłoszonych do gry przez francuską federację piłkarską. Paradoksem jest fakt, że mimo że udział w mundialu go nie interesuje i tak otrzyma medal mistrzostw świata. W niedzielny wieczór będzie wiadomo, czy będzie to krążek złoty za 1. miejsce czy pozłacany za 2. miejsce. Maciej Słomiński, INTERIA