Sebastian Staszewski, Interia: - W trakcie meczu z Arabią Saudyjską zdjąłeś zieloną koszulkę Saudyjczyków, pod którą miałeś trykot Roberta Lewandowskiego i... podbiłeś serca polskich kibiców. Skąd wziąłeś się na tym meczu? Abdul Samad Khan: - Jestem z Indii, mam 23 lata. W tym momencie kończę moje studia, a poza tym kiedyś grałem w piłkę. Przestałem w 2018 roku, kiedy zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie. Natomiast obecnie jestem trenerem młodzieży. I razem z kolegami przyjechałem, aby oglądać mundial. Jaka jest historia tej szalonej akcji z koszulką? Wokół ciebie było tysiące fanów z Arabii, a ty nagle zamieniłeś się w kibica naszej reprezentacji. - Uwielbiam Roberta Lewandowskiego! Arabia zagrała naprawdę dobrze z Argentyną, za to należy im się duży szacunek, ale to był... odpowiedni moment. Uwierz mi, że bardzo chciałem, aby Lewandowski w końcu strzelił gola. Dlatego założyłem czerwoną koszulkę. Zrobiłem to tylko dla zabawy, nie poprosiłem żadnego z moich kolegów, aby to nagrał. Zrobiłem to dla kibiców i funu. Uwielbiam robić zwariowane rzeczy. Żyje się tylko raz! Nie bałeś się? Saudyjczycy w trakcie meczu byli bardzo głośni, a ty byłeś jedyną osobą w tłumie w polskiej koszulce. - Co zabawne, coś podobnego zrobiłem już po golu Piotra Zielińskiego i wtedy oni zaczęli wariować, ktoś mnie nawet popchnął. Ale rozumiem to, spokojnie, to jest piłka, emocje, sam jestem kibicem. Przy drugim golu nie mogłem się powstrzymać - to była pierwsza bramka Lewandowskiego na mundialu, dodatkowo po niewykorzystanym karnym z Meksykiem, gdzie siedziałem w pierwszym rzędzie i byłem załamany. Wtedy też miałem na sobie koszulkę Polski i postanowiłem, że zabiorę ją także na spotkanie z Arabią. Ogólnie jestem kolekcjonerem koszulek piłkarskich, mam ich ponad 200. Jednak z tego co wiem, akurat ten trykot, który miałeś na meczu, nie był oryginalny. - Nie był, to była podróbka w stu procentach. W Indiach możesz dostać wiele koszulek: Chelsea, Barcelony, Bayernu, Argentyny czy Brazylii. I mam je wszystko. Ale musiałem się bardzo napracować, aby znaleźć koszulkę Polski. Zależało mi na niej z powodu Lewandowskiego i jego nazwiska na plecach, więc kupiłem ją za 2 czy 3 dolary. Czyli to była dobra inwestycja. - Oczywiście. Teraz mam oryginalną koszulkę. Dziękuję "Lewa"! Wróćmy jeszcze do sytuacji na stadionie. Jaka była twoja pierwsza reakcja po golu Roberta Lewandowskiego? - "W końcu! Zrobił to!". Bardzo tego chciałem. Jestem wielkim, wielkim, wielkim fanem Lewandowskiego, sam byłem numerem 9, tylko byłem wtedy... trochę chudszy. Wiec powiedziałem kolegom: "Bracia, po prostu to zrobię". Na filmiku można zresztą zobaczyć jak mówię po hindusku, że zaraz to zrobię. Atmosfera była szalona! Bez urazy do Arabii, ale oni byli tacy pewni siebie, mówili, że Polska ma tylko jednego zawodnika. A tak nie jest: są jeszcze Zieliński, Wojciech Szczęsny, Matty Cash. Polska drużyna jest jednością. Zrobiłem więc moje ruchy i samo poszło. To było spontaniczne. Jaka jest dalsza część tej historii? Współpracownicy Roberta Lewandowskiego znaleźli cię i napisali wiadomość? - Ktoś z Arabii nagrał ten film i wrzucił go na Twittera, którego osobiście nie używam, bo wolę TikToka, jestem prostym człowiekiem. Ktoś to jednak wrzucił i to nagranie szybko rozeszło się po internecie. Zrobiło się o tym naprawdę głośno, zacząłem dostawać sporo wiadomości. "Lewa" zamieścił mój filmik na swoim Facebooku, jego ludzie dali znak, żebym się odezwał. A więc zrobiłem to, aby nie dać nikomu możliwości skorzystania z mojej szansy. Jego management jest niesamowity! Spotkanie udało się zorganizować błyskawicznie. To szalone... Przyjechałeś do hotelu reprezentacji, spotkałeś się z Robertem, który potraktował cię bardzo miło. Ściskaliście się, śmialiście, robiliście wspólne zdjęcia. A na koniec dał ci w prezencie oryginalną koszulkę naszej kadry. - Moje marzenia się spełniły. Przed mistrzostwami myślałem, że spełnieniem moich snów będzie uścisk dłoni, jeden uśmiech, albo wspólna fotka. A my spotkaliśmy się jak przyjaciele! I okazało się, że to najbardziej skromny facet jakiego w życiu spotkałem. Umożliwił mi także poznanie innych polskich zawodników. Potraktował mnie jak rodzinę. I stałem się częścią jego rodziny. Od teraz w połowie jestem Polakiem! Samadowski! Co zamierzasz zrobić z koszulką? - Nie będę jej zakładać. Założyłem ją raz i... wzruszyłem się. Niedługo obsadzę ją w antyramie i powieszę w moim pokoju, gdzie będzie wisieć już zawsze. W Dosze rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia