Jak Francuzi przyjmują zakończenie mundialu? Są rozczarowani? A może doceniają co udało się osiągnąć? Opowiada o tym Joachim Marx, mistrz olimpijski z Monachium, dwukrotny mistrz Polski z Ruchem Chorzów, od 1975 roku mieszkający we Francji. Paweł Czado: Emocje podczas finału były ogromne. Podobało się panu? Joachim Marx: - Rzeczywiście, jestem podekscytowany. Mnóstwo się podczas tego meczu działo. Zaskoczyła mnie Argentyna. W pierwszej połowie wyglądali jakby dopiero pierwszy raz występowali na tym mundialu, grali z niezwykłą agresją i intensywnością. Francuzi nie potrafili się temu przeciwstawić. Długo byli bezradni, byłem w tamtym momencie zawiedziony. Nie tylko ja! Oglądałem mecz z rodziną, z synem Sebastienem i 9-letnią wnuczką Giulianą. Po drugiej bramce dla Argentyny, Giuliana stwierdziła ze smutkiem: "papa, idę się bawić do pokoju". CZYTAJ TAKŻE: Francja we łzach. Reakcja francuskich mediów na finał Długo wydawało się, że Francja nie ma szans na odwrócenie losów meczu. Nic na to nie wskazywało, aż tu nagle wszystko odmieniło się zaledwie w ciągu minuty! "Karny, karny dla Francji" zawołałem i wnuczka natychmiast z radością przybiegła. To jednak co po chwili zrobił Kylian Mbappe wyrównując stan meczu było fantastyczne. Jednak cała akcja była świetna. Koman wygrał trudny pojedynek w środku, pociągnął, oddał do środka, a po szybkiej wymianie piłek Mbappe uderzył z woleja wręcz perfekcyjnie. Byłem zachwycony. Selekcjoner Didier Deschamps dokonał dwóch zmian jeszcze przed przerwą, to był zaskakujący, ryzykowny ruch. Co pan o tym sądzi? - Zależy jak na to spojrzeć. Proszę pamiętać nie tylko o tym jak czuli się zmieniani, lecz jak czuli się wchodzący. Trener dał mi najmocniejszym sygnał na jaki było go stać: "liczę właśnie na was!". Uważam, że to bardzo mocno podbudowało ich psychicznie. A - szczerze mówiąc - Dembele to ja zmieniłbym już po dziesięciu minutach.... Jego gra mnie rozczarowywała, z pewnością nie był tym zawodnikiem, który tak dobrze potrafił zaprezentować się w Barcelonie. Didier Deschamps powinien zostać na stanowisku selekcjonera reprezentacji Francji? - Teraz wszystko zależy od niego. Cel postawiony przez związek zrealizował. Był nim półfinał, reprezentacja zaszła dalej. W mojej opinii powinien zostać. To szkoleniowiec, który potrafi reagować na niekorzystny obrót sprawy. Tak było i podczas tego mundialu. Już z Marokiem w pewnym momencie przesunął Kyliana Mbappe do środka, teraz zdecydował się na podobny manewr. Coman z prawej, Mbappe w środku i Thuram po lewej - stworzenie tego tercetu okazało się świetnym pomysłem. To była dobra opcja. Koman był jakby "odwrotnością" Dembele. W klubie nie zachwycał, reprezentacji w mojej opinii dał bardzo dużo na tym turnieju. CZYTAJ TAKŻE: Ten finał pobił rekord wszechczasów. Francuzi przyznają Deschamps niektórych zawodników "wymyślił" na nowo - choćby Griezmanna, który jako piłkarz wycofany za linię ataku radził sobie świetnie i na pewno wielu zaskoczył własną postawą, choć w samym finale grał gorzej. Teraz reprezentacja Francji zapewne się zmieni, niektórzy starsi zawodnicy odejdą, ale przypuszczam, że Deschamps dałby sobie z tym radę. Nie podobało mi się, że na finał nie przyjechali m.in. Zidane i Benzema, zaproszeni przez prezydenta Macrona. Ich absencja pokazała, że nie wszyscy chcą tego samego, że nie ma pełnej jedności. Przed karnymi był pan optymistą? - W ogóle. Hugo Lloris ma wiele zalet, ale nie należy do nich bronienie rzutów karnych. Obronił na tym mundialu jednego, kiedy strzelał Lewandowski, ale nawet to mu zabrali, bo sędzia nakazał powtórkę. Jak Francuzi przyjmują ostateczne rozstrzygnięcia? - Oczywiście są rozczarowani wynikiem, bo przecież nie tak wiele brakowało, a Francja obroniłaby to mistrzostwo: miała jeszcze szansę w ostatniej minucie dogrywki. Niemniej nikt nie szuka jednak kozłów ofiarnych. Myślę, że trudno wicemistrzostwo świata traktować jako rozczarowanie. Muszę w tym miejscu zauważyć, że odbieram to święto jako wielkie święto piłki. Nie było żadnych zamachów terrorystycznych, niektórzy przed mundialem się tego obawiali. Rozmawiałem o tym z żoną Jeana-Françoisa Jodara, byłego obrońcy Lyonu, który grał w latach 70. przeciw mnie, a potem jako trener francuskiej młodzieżówki zdobywał mistrzostwo Europy [z U-19, przyp. aut.] i świata [z U-17, przyp. aut.]. Była na turnieju, mówiła mi, że było bezpiecznie. Dla gospodarzy to było podobno najważniejsze, potrafili o bezpieczeństwo zadbać. Rozmawiał: Paweł Czado