Jakub Żelepień, Interia: Kto, w sensie geopolitycznym, powalczy dziś z Francją o finał mundialu? To kraj reprezentujący Afrykę, kraj reprezentujący świat arabski czy może jeszcze jakiś inny? Michał Banasiak, Instytut Nowej Europy: Wiele państw, wiele grup i wiele obszarów stara się podczepić pod sukces Maroka. Po pierwsze ta drużyna była całkowitym underdogiem i napisała piękną historię. Po drugie nie brakuje chętnych na utożsamianie się z Marokiem ze względów kulturowych i religijnych. Należy wyróżnić trzy podstawowe światy, które podpisują się pod osiągnięciem tej reprezentacji. Po pierwsze? - Po pierwsze świat arabski. Liga Państw Arabskich składa się z 22 państw, w których mieszka około 440 milionów osób - mniej więcej tyle, ile w Unii Europejskiej. Ci ludzie utożsamiają się z Marokiem niejako w kontrze do Zachodu. Ta reprezentacja jest ambasadorem sprawy arabskiej, a przy okazji odsyła do domu kraje europejskie, które często występowały w roli moralizatorów dla Bliskiego Wschodu. Po drugie? - Po drugie świat muzułmański, a więc pojęcie szersze od świata arabskiego. Zawodnicy, którzy grają w reprezentacji Maroka, bardzo mocno manifestują swoje przywiązanie do islamu. Po bramkach wykonują charakterystyczne gesty, podobnie jest po ostatnich gwizdkach, kiedy padają na murawę i dziękują za zwycięstwo. Po trzecie? - Po trzecie Afryka, która chyba najmniej, ale jednak również solidaryzuje się z Marokiem. To w końcu pierwsza drużyna z tego kontynentu, która dotarła do półfinału mistrzostw świata. Część Afryki dystansuje się jednak od Maroka ze względu na kwestię Sahary Zachodniej. Szereg krajów uważa bowiem, że mamy w tym przypadku do czynienia z okupacją tego obszaru, przez co nie należy solidaryzować się z agresorem. Spotkałem się jednak również z wypowiedziami kibiców afrykańskich, którzy mówili, że polityka polityką, ale na koniec Maroko jest jedynym przedstawicielem ich kontynentu, więc będą ściskać za nie kciuki. Podczas meczów Maroka uwagę zwraca ogromna liczba flag Palestyny na trybunach. Dlaczego tak się dzieje? - Trzeba wyjść od tego, że Maroko nie ma interesu politycznego we wspieraniu Palestyny, bo jest jednym z krajów, które sygnowały Porozumienia Abrahmowe. Normalizują one stosunki części państw arabskich z Izraelem. Nawet po ostatnim meczu prezydent Isaac Herzog gratulował na Twitterze Maroku awansu do czołowej czwórki. Na stopie politycznej, oficjalnej czy formalnej - zwał jak zwał - Palestyna nie leży w interesie kraju. Polityka sobie, a rzeczywistość sobie. - Otóż to. Już w momencie podpisywania Porozumień Abrahamowych prowadzone były badania społeczne, z których jasno wynikało, że Marokańczykom się to nie podobało. Ponad 80% obywateli było przeciwko uznaniu Izraela i tym samym porzuceniu kwestii palestyńskiej. To, co dzieje się na trybunach podczas mundialu, jest tego konsekwencją. Marokańczycy wspierają Palestynę i chcą to pokazywać przy okazji meczów swojej reprezentacji. Warto też zauważyć, że FIFA wyraźnie przymyka na to oko. Jest to przecież bardzo konkretna manifestacja polityczna, której federacja nie zamierza jednak karać. Myślę, że to część porozumienia z Katarem, który jest jednym z ambasadorów Palestyny. Wspiera ten kraj politycznie i finansowo. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia