Robert Lewandowski przed meczem wyściskał prawie cały francuski zespół. Czołowych piłkarzy świata zna on doskonale z Bundesligi, La Liga a chyba najlepiej z Champions League. Trzech graczy pierwszej jedenastki zna doskonale. Z Dayotem Upamecano grał cały zeszły sezon w Bayernie Monachium, a z Julesem Kounde i Ousmane Dembele dzieli obecnie szatnię FC Barcelona. To właśnie Kounde i Raphaelem Varane kapitan biało-czerwonych miał toczyć w tym meczu najcięższe boje. Kiedy Polak dochodził do piłki przed polem karnym Francuzów za chwilę doskakiwał do niego jeden ze stoperów. Świetne pięć minut kapitana Uważna gra obrońców sprawiła, że w pierwszych minutach spotkania "Lewy" właściwie nie dochodził do żadnych piłek. Dopiero w 21. min pokazał, jak groźnym jest napastnikiem, kiedy dopadł do bezpańskiej piłki i potężnie uderzył zza pola karnego. Piłka o metr minęła jednak lewy słupek bramki Hugo Llorisa. To były najlepsze minuty w pierwszej połowie dla "Lewego". W 23. min nasz kapitan znalazł się z piłką w polu karnym Francuzów zamiast strzelać zdecydował się jednak na podanie do Jakuba Kamińskiego, ale zrobił to za mocno i nic z tej akcji nie wyszło. Podobnie było minutę później. Lewandowski znowu otrzymał podanie w pole karne, ale tym razem wdał się w niepotrzebny drybling i stracił piłkę. Aż do końca pierwszej połowy nasz kapitan był bardzo aktywny i cały czas absorbował uwagę francuskich stoperów. Do strzału jednak nie udało mu się dojść. Z wyjątkiem jednej sytuacji. W 45. min spadła mu na głowę piłka wypuszczona przez Llorisa i wolno zmierzała w kierunku bramki. Francuski bramkarz zdążył jednak do niej dopaść, a niebawem sędzia zakończył pierwszą połowę spotkania, podczas której Lewandowski przebiegł 5,1 km. Po przerwie niewidoczny Po przerwie nasz kapitan zmienił sposób gry. Coraz częściej schodził w boczne sektory boiska i tam walczył o piłkę, albo starał się ją rozgrywać. Nie dochodził jednak w ogóle do sytuacji strzeleckich. W tej części gry pełnił raczej rolę dodatkowego pomocnika niż najlepszej "dziewiątki" świata. Tym bardziej, że na końcowe minuty meczu na boisku pojawił się Arkadiusz Milik, który wcielił się w rolę najbardziej wysuniętego naszego zawodnika. W doliczonym czasie gry "Lewy" dostał jednak swoją szansę. Faulowany został Kamil Grosicki i sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł kapitan reprezentacji Polski. Strzelił inaczej niż w meczu z Meksykiem. Tym razem zatrzymał się przed strzałem, położył Llorisa i wpakował piłkę do siatki tuż przy prawym słupku. Był to reprezentacyjny gol numer 78 Lewandowskiego i drugi na mundialu w Katarze. Generalnie "Lewy zanotował dobry występ, choć dobrze grający francuscy obrońcy nie dopuszczali go do zbyt wielu sytuacji.