Mecz Portugalii z Urugwajem na mistrzostwach świata w Katarze został przerwany przez kibica, który wbiegł na murawę. Miał ze sobą tęczową flagę a także koszulkę z napisami "Ratujmy Ukrainę" i "Szacunek dla irańskich kobiet". Spotkanie szybko wznowiono, a mężczyzna został błyskawicznie zgarnięty przez katarskie służby porządkowe. Jednak jego zdjęcia obiegły serwisy informacyjne na całym świecie, a w mediach społecznościowych filmik z tego zajścia momentalnie stały się hitem. Czytaj także: Mecz na MŚ w Katarze przerwany Dziennikarze bardzo szybko ustalili, kim jest ten człowiek. To Włoch Marco Ferri, piłkarz występujący w indyjskiej drugiej lidze. Mężczyzna, mający pseudonim "Sokół", nie po raz pierwszy wbiegł na murawę, przerywając spotkanie mistrzostw świata. Po raz pierwszy zdarzyło się to w 2014 roku, kiedy pojawił się na boisku w trakcie meczu Belgii z USA. Wtedy z kolei miał na sobie koszulkę z napisem "Ratujcie dzieci z faweli". Chciał w ten sposób zwrócić uwagę na problem ubóstwa i braku edukacji dla dzieci z najbiedniejszych regionów wielkich miast, z którym od lat zmaga się Brazylia. Tym razem zaprotestował aż w trzech sprawach, które uznał za ważne. Chodziło o wojnę w Ukrainie, masowe protesty w Iranie oraz o prawa dla mniejszości LGBT. Ferri poza przerywaniem meczów podczas wielkich światowych imprez stara się pomagać również w praktyce. Kiedy rozpoczęła się inwazja rosyjska na Ukrainę Włoch ruszył do zaatakowanego kraju, by jako kierowca przewozić uchodźców do Polski. - Zrobiłem to z własnej inicjatywy, sam pokryłem wszystkie koszty i nie chcę niczego w zamian - mówił cytowany przez CBS Sport. - Pojechałem do Lwowa i szukałem ludzi potrzebujących pomocy. I jeździłem swoim busem przez 5, 10 czy 15 godzin. Lwów jest jak port dla Ukraińców, którzy chcą opuścić kraj. A za granicą, szczególnie w Polsce, jest wielu ludzi, którzy chcą im pomóc - dodawał.