Po co właściwie dyktatorom wielkie imprezy sportowe? Dlaczego chcą organizować igrzyska olimpijskie albo mistrzostwa świata w piłce nożnej? Mimo działań propagandzistów i pożytecznych idiotów, dyktatorzy wiedzą jak nikt inny, że ich kraje nie są wolne i normalne. Za wszelką cenę chcą udowodnić całemu światu i sobie, że ich kraje nie są chore. Nie jestem psychologiem, ale to pewnie jakiś kompleks, że złodziej pokazuje, że to nie jego ręce, a pijak, że jest czysty jak łza. Dyktator działa według zasady "zastaw się, a postaw się". Przeciwnie niż w demokracji, w systemie totalitarnym nikt wodzowi nie patrzy na ręce, dlatego on nie musi patrzeć na koszty. Czytając znakomitą "Historię mundiali" autorstwa Leszka Jarosza jak na dłoni widać różnice w organizacji mistrzostw świata jeszcze przed wojną. Włochy "Il Duce" Benito Mussoliniego w 1934 r. i demokratyczna Francja w 1938 r. Cztery lata różnicy, a jakże inne podejście. CZYTAJ TAKŻE: Legenda piłki w niesławie. Dlaczego Platini i Francja "zadbali" o mistrzostwa w Katarze "Mistrzostwa roku 1938 były antytezą tych sprzed czterech lat. O ile Mussolini traktował turniej jako narzędzie politycznej propagandy i zaangażował duże siły państwowe, o tyle demokratyczna Francja prawie całkowicie zignorowała rozgrywki. Rząd Frontu Ludowego nie interesował się mundialem, nie dawał pieniędzy i nie budował stadionów". Oczywiście żadna skrajność nie jest dobra, nie ma co chwalić Francji, że nie dała grosza na mundial, zwłaszcza że Francuzi są pomysłodawcami wszystkich największych imprez sportowych - igrzysk olimpijskich (Pierre de Coubertin), piłkarskich: mundialu (Jules Rimet), mistrzostw Europy i europejskich pucharów (Henri Delaunay). Pomiędzy włoskim i francuskim mundialem były najbardziej polityczne igrzyska olimpijskie w historii - w 1936 roku w Berlinie. Sport jest piękny dlatego, że zdarzają się w nim niespodzianki - Adolfowi Hitlerowi mocno za skórę zaszli ciemnoskóry amerykański lekkoatleta Jesse Owens i, jak chcemy wierzyć, oszczepniczka Maria Kwaśniewska, która miała powiedzieć zbrodniarzowi, że "nie czuje się od niego niższa". Kwaśniewska uratowała około 200 osób z obozu przejściowego w Pruszkowie po powstaniu warszawskim, bo w kenkarcie nosiła swoje zdjęcie z Hitlerem z igrzysk w Berlinie. Czy gdyby ktoś wiedział do czego posunie się Hitler, nazistowskiej Rzeszy niemieckiej zostałaby przyznana organizacja igrzysk olimpijskich? Może tak, może nie, któż to wie? To tylko gdybanie, na zasadzie, gdyby babcia miała wąsy. Takie były czasy. A jakie są dziś? Rok później finał Ligi Mistrzów rozegrano na Łużnikach. Znam kilku kibiców Manchesteru United i Chelsea, którzy byli wtedy w Moskwie, opowiadali potem mnie więcej tak: "było inaczej niż w zachodniej Europie, ale interesująco, przecież nie wszyscy muszą żyć jak my na zachodzie, a Roman Abramowicz to bardzo miły człowiek i dobrze mu z oczu patrzy". To było pod koniec maja, a na początku sierpnia separatyści (czytaj wojska rosyjskie) oderwali od Gruzji Abchazję (jej stolica Suchumi jest ledwie 150 km od Soczi) i Południową Osetię. Unia Europejska się wzburzyła, może nawet zaniepokoiła, ale kto by się przejmował jakąś Gruzją? Po angielsku Gruzja to Georgia - tak jak stan w USA, to nawet dosyć zabawne, prawda? W grudniu 2010 r. Komitet Wykonawczy FIFA przyznał mundial 2018 Rosji, a ten w 2022 roku Katarowi. W przypadku mundialu 2018 w pokonanym polu znalazły się kandydatury hiszpańsko-portugalska, belgijsko-holenderska i angielska. Katarska oferta zyskała z kolei większe uznanie od amerykańskiej, australijskiej, południowokoreańskiej i japońskiej. Dyktatorzy wygrywają, demokracje przegrywają. Demokracja jest dla frajerów - pomyślał Władimir Putin, gdy pozdrawiał z trybuny w Soczi sportowców na zakończenie zmagań olimpijskich. To było 23 lutego 2014 roku. Tego dnia z budynków administracji w Kerczu i Sewastopolu na Krymie ściągano flagi ukraińskie, rozpoczęła się nielegalna aneksja półwyspu. Zaraz potem rozpoczęła się wojna w Donbasie, gdy w Soczi w ramach paraolimpiady rywalizowali sportowcy niepełnosprawni. Niedługo tzw. "separatyści" zestrzelili samolot malezyjskich linii lotniczych - śmierć poniosło 300 osób. Świat Zachodu liczył, że jeśli wciągnie Rosję do współpracy, będzie z nią handlować, rozmawiać, to ją zmieni. Europa wschodnia też nie była wolna od złudzeń - stąd tzw. "mały ruch graniczny", który w praktyce oznaczał pokazanie Rosjanom z obwodu kaliningradzkiego jak się żyje na peryferiach Unii Europejskiej w przygranicznych miejscowościach w Polsce. Stąd dziesiątki autokarów pod sopockim Aqua Parkiem, cyrylica w gdańskiej IKEI i olsztyńskiej Galerii Warmińskiej. Rosyjscy turyści wymyślili nawet przebój: "Zdrawstwuj Lidl, zdrawstwuj Biedronka". Ukoronowaniem tej współpracy miała być wspólna celebracja wielkich imprez sportowych. Od 2012 roku widzów Champions League kłuły w oczy wszędobylskie reklamy Gazpromu. Zachód, zgodnie z rosyjskim - nomen omen - przysłowiem, chciał "zarobić rubelek i mieć cnotę". Nie chodzi nawet o brązowe koperty z cashem, bo dowodów nie ma - a przecież zapewne były. Z cnotą i rubelkiem wyszło jak wyszło, inne przysłowie mówi, że "dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane". Piekło przeżywają dziś mieszkańcy Ukrainy, którzy mieli pecha mieszkać na terenach, które wymarzył sobie szaleniec z KGB. W Buczy, Irpieniu i Mariupolu nie mieszkało się jak w Ameryce, ale przynajmniej nikt nie wiązał rąk drutem kolczastym i nie strzelał w tył głowy. Niebawem wyszła na jaw prawda o igrzyskach w Soczi i nie chodzi wcale o przysłowiowe malowanie trawy na zielono. To tylko sport, ale wyniki śledztwa WADA (World Anti-Doping Agency - Światowa Agencja Antydopingowa) pokazywały jasno, że rosyjska machina państwowa jest w stanie posunąć się do najbardziej niecnych uczynków. Skruszony rosyjski naukowiec przyznał się, że każdej nocy specjalna grupa agentów przez cztery godziny podmieniała próbki, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Według jego szacunków podmienionych zostało ponad 100 próbek. W kolejnych igrzyskach Rosjanie wystartowali w ograniczonej liczbie - bez możliwości reprezentowania krajowych barw i hymnu - jako "Olimpijczycy z Rosji". Restrykcje przeciągnęły się na kolejne imprezy, m.in. igrzyska w Tokio (2020) i Pekinie (2022), gdzie wystąpili jako "Rosyjski Komitet Olimpijski". CZYTAJ TAKŻE: Katarczycy stworzyli mundial śmierci. Stadiony zbudowano na ludzkiej krzywdzie Dziś widać było jak na dłoni, że Rosja nie zmieniła się ani o jotę od czasów Związku Radzieckiego, że to państwo bandyckie i terrorystyczne. Władimir Putin to człowiek KGB, tacy się nie zmieniają, z tej organizacji nie odchodzisz z własnej woli. Gdy mówił, że rozpad ZSRR to największa tragedia XX wieku, to nie była prowokacja, ani żart. Tak naprawdę myślał, tymczasem prawda jest taka, że to było imperium zła, jak celnie nazwał to potworne państwo prezydent USA, Ronald Reagan. Rosja Putina inaczej pojmuje świat niż jego cywilizowana część. Zaproszenie do negocjacji nie traktuje jako przyjazny gest dobrej woli, a słabość. Tak samo z wielkimi imprezami sportowymi. Przyznanie igrzysk i mundialu było błędem i tylko rozzuchwaliło rosyjską bestię. Wreszcie w obliczu wojny cywilizowany świat stanął zjednoczony i pokazał IV Rzeszy gest Kozakiewicza niczym nasz Władysław na igrzyskach 1980 r. w Moskwie. Lepiej późno niż wcale. Maciej Słomiński, Interia