Powiększenie mundialu do 48 uczestników nastąpi już za cztery lata, gdy turniej finałowy odbędzie się w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku. W latach 2013-2016 FIFA zakładała dwie wersje: mundial rozrośnie się z 32 do 40 lub 48 zespołów, a ostateczną opcję wybrała w styczniu 2017 roku. Wtedy też uznano, że rywalizacja odbędzie się w 16 trzyzespołowych grupach, a awans do fazy pucharowej wywalczą po dwie najlepsze. To by oznaczało konieczność gry od 1/16 finału, ale liczba spotkań dla finalistów pozostałaby ta sama: siedem. Łącznie mundial zamknąłby się w 80 pojedynkach i czterech tygodniach, co zadowoliłoby także i kluby, które zwalniają zawodników. Każdy system ma wady. Ten wybrany pięć lat temu miał ich najwięcej Tyle że taki system ma też wiele wad. Zakładano, że wprowadzenie awansu dwóch zespołów spowoduje, iż każdy mecz będzie "o coś". Tyle że całkiem realne wydają się sytuacje, w której w ostatnim spotkaniu dwie drużyny będzie satysfakcjonował np. kilkubramkowy remis, bo wyeliminuje tego rywala, który już rozegrał dwa spotkania. Albo też wynik 1-0 dla jednej drużyny da awans tak jej, jak i rywalowi. Powtórka "Hańby z Gijón", gdy na mundialu w 1982 roku RFN i Austria zagrały pod 1-0 dla Niemców, dające Austrii awans z pierwszej pozycji, a Niemcom z drugiej, byłaby możliwa. Stąd też zamysł z powrotem do opcji z czterema zespołami w grupach, na co pewien wpływ może mieć też sytuacja z udziałem... Polski. Środowe wydarzenia w ostatniej kolejce grupy C, gdy wszystkie zespoły miały szansę na awans, a losy Polski i Meksyku ważyły się do ostatnich sekund, odbiły się głośnym echem. Równie ciekawie było zresztą także w kilku innych grupach, choćby tej z Niemcami i Hiszpanią. Z Kataru dochodzą słuchy, że teraz będą trwały poszukiwania właściwego formatu fazy pucharowej dla grup czterozespołowych. A z tym jest problem, bo akurat liczba 48 uczestników i 12 grup w żaden sensowny sposób nie chce się ułożyć w drabinkę pucharową dla 16 drużyn. W tej sytuacji jedna koncepcja zakładała, że z każdej grupy do 1/8 finału awansują tylko zwycięzcy oraz cztery najlepsze zespoły z drugich miejsc. Wady tego rozwiązania widać od razu - w ostatniej kolejce sporo zespołów grałoby już bez większej dla siebie stawki. Do tego dochodzi duża niesprawiedliwość, bo niby dlaczego tylko cztery zespoły z drugich pozycji mają awansować, skoro siły grup mogą być bardzo różne? Ponad sto spotkań na mundialu za cztery lata? To najbardziej realna opcja! W związku z tym pojawiła się druga koncepcja - awans wywalczą po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy oraz osiem z dwunastu grup z trzecich miejsc - z najlepszym bilansem. To opcja bardziej sprawiedliwa, była stosowana choćby na mundialu w Meksyku w 1986 roku, ale też mająca znaczącą wadę. Wprowadza bowiem etap 1/16 finału, wydłuża mundial do 104 (sic!) spotkań, a finaliści muszą zagrać po osiem razy. Wydłużyłby się więc o kilka kolejnych dni czas całego mundialu, protestować mogłyby kluby, ligi zawodowe i związki skupiające piłkarzy. Chyba, że w ślad za tym pójdą dużo wyższe rekompensaty finansowe ze strony FIFA. Decyzje zapadną zapewne w przyszłym roku, ale oczekiwania zmierzają w kierunku tej ostatniej koncepcji. Daje ona bowiem FIFA większe środki ze sprzedaży praw telewizyjnych i biletów, a w takiej sytuacji organizacja będzie mogła podzielić się nimi z klubami i federacjami.