Luis Enrique naprawdę ma fantazję - pomyślało zapewne wielu kibiców, gdy tylko zobaczyło wyjściowe składy obu drużyn. Hiszpański selekcjoner zdecydował się znów na wystawienie zaledwie dwóch nominalnych obrońców - Aymerica Laporte’a i Jordiego Alby. Na środku obrony kolejny raz zagrał nominalny środkowy pomocnik Rodri, a na prawej stronie - Marcos Llorente. Grając w podobnie ofensywnym ustawieniu Hiszpanie rozbili na początek mundialu 7-0 Kostarykę, ale w kolejnych spotkaniach nie było już tak kolorowo. W drugim meczu zremisowali z Niemcami, a w trzecim - niespodziewanie ulegli Japonii 1-2. Dziś ich przeciwnikiem było naprawdę groźne Maroko, które występami w fazie grupowej pokazało, że to spotkanie może być śmiało nazywane największym hitem 1/8 finału. Groźni Marokańczycy niespodziewanie pokonali m.in. Belgów, wygrywając swoją grupę. Przewaga Hiszpanów, ale bez konkretów W pierwszej części gry Hiszpanie mieli optyczną przewagę, częściej utrzymywali się przy piłce, ale nie potrafili przełożyć tego na konkrety. W pierwszej połowie przeprowadzili zaledwie jedną akcję, która mogła dać im prowadzenie - trafili w poprzeczkę, choć sędzia i tak odgwizdał spalonego. Faworyci mieli za to trochę problemów w defensywie, gdy Maroko wychodziło z szybkimi kontrami. Zwłaszcza Marcos Llorente wpadał w kłopoty, próbując zatrzymać szarżującego po jego stronie Sofiane’a Boufala. Skrzydłowy Angers udowadniał dziś raz po raz, że jest naprawdę znakomity dryblerem. Afrykańscy piłkarze grali zresztą z ogromnym wsparciem trybun. Na obiekcie Education City Stadium to Marokańczycy stanowili zdecydowaną większość, gorąco wspierając swoich piłkarzy. Gdy tylko przy piłce byli Hiszpanie - od gwizdu Marokańczyków bolały uszy. W drugiej połowie obraz gry nie uległ specjalnej zmianie. Hiszpanie byli częściej przy piłce, a posiadanie momentami wynosiło nawet ponad 70% na ich korzyść. Piłkarze Enrique nie potrafili jednak sforsować murów obronnych rywala. Niewykorzystane szanse w doliczonym czasie Długo najgroźniejszą sytuacją było uderzenie z rzutu wolnego Daniego Olmo - piłkarz RB Lipsk strzelał z ostrego kąta, a jego uderzenie wypiąstkował golkiper. Im dłużej trwało to spotkanie, tym bardziej taktyka Maroka przypominała nastawienie Polaków w meczach fazy grupowej - cała drużyna skupiała się przede wszystkim na defensywie. Hiszpanie mieli jeszcze jedną szansę w doliczonym czasie gry, gdy znów mieli rzut wolny z boku pola karnego. Po dośrodkowaniu niecelny strzał głową oddał Alvaro Morata. Chwilę później zaatakowało Maroko - także po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Wydawało się, że będzie bardzo groźnie, kibice poderwali się z miejsc, lecz sędzia liniowy podniósł chorągiewkę. Ostatecznie w ciągu 90 minut bramki nie padły. Potrzebna była dogrywka. Dogrywka bez rozstrzygnięcia W niej wszystko mogło zacząć się dla Maroka w wymarzony sposób. Sofyan Amrabat posłał idealne prostopadłe podanie do marokańskiego napastnika. Ten biegł sam na bramkarza, lecz oddał zdecydowanie zbyt słaby strzał, by zaskoczyć golkipera. W 104. minucie dogrywki jeszcze lepszą sytuację miał Walid Cheddira, lecz nie zdołał pokonać Unaia Simona. To symptomatyczne, że choć to Hiszpania była w posiadaniu piłki przez niemal całą dogrywkę, to jedyną szansę wykreowała sobie na jej końcu. Hiszpanom zabrakło jednak celnego uderzenia, wobec czego o triumfie zadecydowały rzuty karne. Hiszpanie zmarnowali wszystkie karne! W nich stała się rzecz niesłychana. Hiszpanie podeszli do trzech "jedenastek", ale nie wykorzystali żadnej z nich! Kolejno pudłowali Pablo Sarabia, Carlos Soler i Sergio Busquets. Marokańczycy pomylili się tylko raz, a decydującego karnego widowiskowo wykorzystał Achraf Hakimi! Z Dohy Wojciech Górski, Interia Maroko - Hiszpania 0-0, rzuty karne: 3-0 Rzuty karne: 1-0 Sabiri - gol, 1-0 Sarabia - pudło, 2-0 Ziyech - gol, 2-0 Soler - obroniony 2-0 Benoun - obroniony, 2-0 Busquets - obroniony, 3-0 Hakimi - gol.