Po raz pierwszy w historii mistrzostw świata turniej, na który zwrócone będą oczy trzech miliardów kibiców, zostanie rozegrany w listopadzie i grudniu. Wszystko przez budzący kontrowersje wybór Kataru na gospodarza rozpoczynającego się mundialu. Arabski kraj wziął na siebie nie tylko gigantyczne wyzwanie organizacyjne, ale także... walkę z pogodą. To właśnie nieludzkie upały sprawiły, że mistrzostwa zamiast latem, odbędą się jesienią. Czy faktycznie temperatury są największym problemem Kataru? Czy mityczne upały utrudniają życie kibicom i dziennikarzom? Jak czują się piłkarze? I dlaczego kłopotem okazała się... klimatyzacja? Katarski upał jak w piekle 50,4 stopni Celsjusza - tyle w 2010 roku wyniosła rekordowa temperatura zmierzona w Dosze. Od maja do września termometr wskazuje tu ponad 30 stopni, a w najgorętszych tygodniach przekracza 40 kresek. To wszystko sprawiło, że mimo zapowiedzi Kataru, iż zbudowane zostaną klimatyzowane stadiony, FIFA podjęła decyzję o przeniesieniu turnieju na listopad i grudzień. Taki zabieg miał sprawić, że mistrzostwa będą znośnie dla kibiców z całego świata, którzy mieli dotrzeć na Półwysep Arabski. - Latem przejście kilkudziesięciu metrów jest wyzwaniem, z nieba leje się żar. Życie toczy się w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie jest klimatyzacja, bo na zewnątrz nie da się funkcjonować - tłumaczy nam Mohammad, lekarz z Pakistanu pracujący w szpitalu Hamad. W czasie piekielnych upałów w Katarze nie zezwala się na pracę na zewnątrz, bo grozi ona poważnymi problemami zdrowotnymi. Jedyną skuteczną metodą walki z wszechobecnym ciepłem jest klimatyzacja. A ta w Katarze jest wszędzie. Gorące poranki, chłodniejsze wieczory W listopadzie sytuacja jest znacznie lepsza. Co prawda spacerując po centrum Dohy w godzinach porannych, można się spocić. To wtedy temperatura jest najmniej przyjemna - w suchym klimacie na słupkach termometrów pojawia się blisko 30 kresek. W sobotę było to 31 stopni, w niedzielę - 29, tyle samo ma być w poniedziałek, a od wtorku - po 28 stopni. Takie upały trwają jednak tylko przez kilka godzin. Mniej więcej od godziny 14 robi się przyjemnie, a od 17 - gdy zachodzi słońce - wakacyjnie. Właśnie wtedy trenują zazwyczaj reprezentanci Polski. I jak przyznają sami piłkarze, nie sprawia im to żadnych problemów. Nie ma się co dziwić, bo po zachodzie słońca zajęcia prowadzone przez Czesława Michniewicza przypominają treningi na klubowym zgrupowaniu w ciepłym kraju. - To przyjemne, bo fajniej trenuje się w słońcu niż w deszczu - żartował w sobotę Matty Cash. Również nocami nie ma najmniejszego problemu - chociaż na zewnątrz jest ponad dwadzieścia stopni, to grube ściany arabskich domów świetnie izolują. Dzięki temu da się spać bez włączonej klimatyzacji. Klimatyzacja atakuje z każdej stron - Teraz mamy najprzyjemniejszy moment w roku. Nawet w trakcie dnia, gdy zawieje wiatr, jest sympatycznie, jak na urlopie. To jednak nic w porównaniu z tym, co jest tutaj latem. Całe szczęście, że podjęto decyzję o przeniesieniu turnieju, bo inaczej turyści mogliby mieć kłopot ze zniesieniem upałów - mówi nam Bożena Czaja z polskiej ambasady w Katarze. Paradoksalnie znacznie większym kłopotem niż temperatury na zewnątrz okazują się te... wewnątrz. Gospodarze mundialu tak bardzo uciekają przed ciepłem, że rozkręcają klimatyzację niemal do maksimum, obniżając temperatury w pomieszczeniach (hotelach, stacjach metra, galeriach handlowych) do 15-16 stopni. Kiedy więc przebywa się tam dłużej niż kilka minut, robi się zwyczajnie zimno. Na przykład dziennikarze z całego świata, pracujący w centrum medialnym, nie ruszają się nigdzie bez bluz. A trzeba wiedzieć, że większość czasu w Katarze spędza się właśnie w klimatyzowanych pomieszczeniach. Po wyjściu z hotelu zmierza się do metra, autobusu lub taksówki (oczywiście z odkręconą na maksa klimatyzacją), następnie po przejechaniu trasy miejską komunikacją wewnętrznym tunelem można przejść do centrum kongresowego, galerii czy na stadion. Jeśli trzeba wyjść na słońce, to ledwie chwilę. Klimatyzowane są także stadiony (poza jednym). I pozostaje tylko mieć nadzieję, że właśnie tam temperatury będą najwyższe. Z Dohy Sebastian Staszewski, Interia