Niestety, nie wierzę w to, że obecny selekcjoner może skorygować swoje podejście do prowadzenia drużyny, w jakiś sposób je ewaluować. Dlaczego? Mija prawie rok jego pracy w roli selekcjonera Biało-Czerwonych i w tej kwestii nic się nie zmienia - był mecz barażowy (to chyba najjaśniejszy moment podczas jego pracy z kadrą), była Liga Narodów, teraz zakończyliśmy mundial. I niby osiągnęliśmy wszystko, co chcieliśmy osiągnąć, ale niedosyt, zwłaszcza po tym turnieju, jest jednak ogromny. Nie podlega dyskusji, że na tle drużyn, które się do niego zakwalifikowały, zyskaliśmy reputację ekipy grającej najbardziej archaiczny futbol. Drużyny, w której najlepszy napastnik świata musi się tłumaczyć po meczu z Argentyną innemu wielkiemu zawodnikowi (Leo Messiemu), że "w tym meczu musiał grać bardziej defensywnie, niż zwykle, bo tego czasem potrzebuje drużyna". I gdyby to "czasem" rzeczywiście zdarzało się tylko sporadycznie, ale prawda jest taka, że tylko czasem Lewy gra jako napastnik, a coraz częściej jako defensywny pomocnik. Mbappe przyćmił Lewandowskiego Po meczu z Francją cały świat zachwycał się występem i golami Kyliana Mbappe. A przecież kilka tygodni na ustach kibiców całego świata był Lewandowski, który zdobywał fantastyczne bramki w barwach Barcelony. Tymczasem podczas mundialu dopiero w ostatnim momencie (i to w drugiej próbie w tym spotkaniu, a w sumie trzeciej w całym turnieju) zdołał pokonać bramkarza swoim firmowym strzałem z rzutu karnego. Wcześniej był oczywiście gol z Arabią Saudyjską, ale trzeba powiedzieć, że - z całym szacunkiem, dla tej reprezentacji (która i tak grała od nas lepiej) - nie ma się czym chwalić. Czesław Michniewicz zdołał więc zgasić gwiazdę Lewego, co nie było zadaniem łatwym. A wniosek z fazy grupowej jest tylko jeden: selekcjoner wpoił swoim wszystkim piłkarzom, że mistrzostwa świata, to jakiś bezlitosny potwór, przed którym uchronić można się tylko w jeden sposób: chowając się. Nie jest to niestety nic nowego, patrząc na styl zespołów prowadzonych przez tego trenera. Wcześniej z topornej gry dał się zapamiętać i w klubach, które prowadził, i w reprezentacji młodzieżowej. Od roku ten styl rozwija w pierwszej reprezentacji. Do dziś pamiętam słowa Louisa van Gaala po meczu z Holandią w Rotterdamie, który zakończył się wynikiem 2:2. Nie mógł on uwierzyć, że można cieszyć się z remisu w sytuacji, gdy prowadziło się 2:0.Na mundialu pokazał więc pełnię swoich talentów i filozofii. Tak, selekcjoner dał z siebie sto procent, może nawet więcej. Jeśli zaś chodzi o to, co wydobył z zawodników, to w fazie grupowej tę średnią określiłbym na 20 procent, z Francją było o wiele lepiej, ale i tak było to jakieś 50 procent ich możliwości. Nie mówię, że z Trójkolorowymi powinniśmy wygrać grając nawet na 100 procent. Dobre wrażenie zostało spotęgowane tą mizerią, którą zafundował nam w meczach grupowych, gdyż tak naprawdę był to tylko dobry mecz. Michniewicz rozmawiał z piłkarzami. Ci rozczarowani Tę średnią wykorzystanych możliwości naszej drużyny mocno obniżył Lewy, ale to nie była jego wina, to zasługa trenera. A przecież podobno z piłkarzami też spędził wiele godzin na rozmowach - twarzą w twarz, przez telefon. I teraz okazuje się, że większość naszych czołowych piłkarzy jest rozczarowanych. Cieszę się, że niektórzy nie gryźli się w język i powiedzieli w końcu, co wszyscy widzieli. Nawet skromny i zazwyczaj powściągliwy w osądach Piotr Zieliński stwierdził, że z takimi piłkarzami jak on, Lewy czy Arek Milik, trzeba grać odważniej, wykorzystywać ich potencjał. Cieszę się, że padły takie słowa z jego ust, bo pisałem i mówiłem o tym wielokrotnie. Czesław Michniewicz narzucił zaś zupełnie przeciwną narrację. I tu mam trochę pretensji do niektórych liderów (Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak), że przyjęli i rozpowszechniali tę retorykę. Uważam, że Czesław Michniewicz nadaje się na selekcjonera, ale nie reprezentacji Polski. Być może świetnie by się odnalazł, może nawet zrobił historyczny wynik, z takimi drużynami, jak San Marino, Gibraltar czy Andora, . Drużynami, które w meczach rzadko wychylają nos z własnej połowy.