Cristriano Ronaldo, to obok Leo Messiego, największa gwiazda mundialu. W Katarze kibice traktują go jak największego boga. 90 procent kibiców na Lusail przyszło tylko dla niego. Każdy w koszulce Portugalii, z numerem 7. Marka Ronaldo wykracza poza podziały religijne i kulturowe, sięga daleko poza granice UE. Saudyjczycy z Al-Nassr kuszą go kontaktem 200 mln dolarów rocznie, ale on podczas MŚ nie chce słyszeć o żadnych negocjacjach. Poza tym, ma większe ambicje niż liga Arabii Saudyjskiej. Jeszcze nie pora na dorabianie do emerytury, bez względu na renomę i poziom ligi. Cristiano Ronaldo wśród dziennikarzy, czyli "no selfie" Przez strefę wywiadów przemknął z uśmiechem, co rusz przybijając "piątki" "No photo, no video, no selfie!" - alarmowały wolontariuszki dziennikarzy, którzy tłumnie ruszyli do barierki, by być blisko niego, rzucić pytanie, na które i tak nie odpowie. Przystanął na trzy sekundy przy jednym Portugalczyku i zniknął. - Już odszedł, już po wszystkim, możecie wrócić na miejsca - nawoływała szefowa wolontariuszek. Bruno Fernandes stanął murem za Ronaldo Sam sposób, w jaki szedł, mimika - to był show, choć prawie nic nie powiedział. Przemawiali za niego koledzy. - Czy posadzenie na ławce po raz pierwszy od niemal 20 lat Cristiano było perfekcyjnym planem profesora Fernando Santosa? Gdyby Cristiano grał od początku, to po takiej naszej grze miałby prawdopodobnie na koncie trzy bramki - mówił Bruno Fernandes, za którego Manchester United wyłożył 63 mln euro. Do niedawna był także kolegą klubowym Cristiana. - Cristiano wykonuje swoją robotę należycie, jest szczęśliwy ze zwycięstwa, zaraz po wejściu mógł zdobyć dwa gole. Dlatego nie uważam, że to dzięki pozostawieniu go na ławce wygraliśmy tak wysoko - bronił CR7. - Cristiano jest ważną częścią zespołu, który wygrywa - podkreślał. Z Lusail Stadium Michał Białoński, Interia