Pierluigi Collina to symbol sędziowania dla mojego pokolenia, a nawet trochę młodszych. Gdy miałem 29 lat poprowadził najbardziej szalony finał Champions League w historii - Manchester United - Bayern Monachium w 1999 roku (ok, jeden z najbardziej szalonych, bo pewnie można jeszcze wymienić spotkanie Liverpool FC - AC Milan z 2005). Gdy liczyłem 32 lata, to miałem przyjemność - z Mateuszem Borkiem - skomentować dla Polsatu Sport finał Mundialu 2002: Brazylia kontra Niemcy. I to spotkanie - najważniejsze w świecie futbolu raz na cztery lata - sędziował Collina. Od tego finału minęło 20 lat i teraz Włoch jest szefem sędziów FIFA. I wyznaczył Szymona Marciniaka do poprowadzenia 22. finału Mundialu. Gdy w niedzielę o 20.00 - po finale Argentyna - Francja (3:3, karne 4-2) - rozpoczęliśmy ze Zbigniewem Bońkiem "Prawdę Futbolu" (w konwencji "Prawdy Zibiego"), nie mogliśmy się spodziewać tego telefonu. Nagle zadzwonił sam Marciniak. I po chwili przekazał słuchawkę człowiekowi, który od 2017 roku sprawuje funkcję szefa sędziów Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej. Szef sędziów FIFA: To coś niewiarygodnego, czego dokonał Marciniak Collina: Zibi, przykro mi, ale dziś Szymon Marciniak to druga najważniejsza osoba z Polski. Po Ojcu Świętym, którego mieliście lata temu. Boniek: W pełni się z Tobą zgadzam i jestem bardzo szczęśliwy z jego sukcesu. Jestem nadzwyczaj szczęśliwy, bo Szymon zasługuje na pochwały. Collina: Wiesz, co zrobiło na mnie największe wrażenie dziś wieczorem? Nigdy nie widziałem sędziego, który prowadziłby mecz tak, jak on to zrobił, przy wszystkich trudnych sytuacjach, które miał. Nigdy w moim życiu. Polska powinna być dziś dumna. Ty także. To coś niewiarygodnego, czego dokonał dzisiaj. Boniek: Słuchaj, jestem w tej chwili na żywo w polskiej telewizji i muszę koniecznie przetłumaczyć to wszystko, co powiedziałeś. To mnie wzruszyło. Collina: Ja to mówię od serca. Nie dlatego, że cię lubię i znam, ale dlatego, że dziś Marciniak był lepszy od technologii. Miał niezwykłą odwagę, jakiej nigdy w życiu nie widziałem, a przecież też byłem sędzią. Boniek: Wiem o tym doskonale. Jestem przeszczęśliwy. Bawcie się dobrze. Collina: Kocham cię Zibi, do usłyszenia... Poprosiłem Marcina Lepę z Polsatu Sport o dokładnie przetłumaczenie dialogu. I Marcin zaznacza: - Może sam początek jest trochę niezrozumiały. Przez lata we Włoszech było dwóch słynnych Polaków - Ojciec Święty, Jan Paweł II i właśnie "Zibi" Boniek, gwiazda calcio w barwach Juventusu i Romy. Może Włosi kojarzyli jeszcze Lecha Wałęsę. Jednak Jan Paweł II i Boniek to były symbole - w dodatku symbole Polski we Włoszech, czy też w Watykanie, malutkim państewku, które usytuowane jest w sercu Rzymu. Teraz Collina w konwencji żartu - z wielkim sympatią dla samego Zibiego - umieścił Marciniaka za polskim papieżem. Niezwykłe. Bo był to niezwykły występ Polaka. Cóż za finał! Cóż za występ polskiego arbitra! Cóż za live! Kilka miesięcy temu Szymon Marciniak zapowiedział, że wybiera się także na Mundial w 2026 roku. Jak to odbiera Collina? - zapytałem się. - Trochę się zdziwił, ale... ze zrozumieniem - zaśmiał się Szymon. I dodał: - W futbolu nie ma piękniejszej sprawy niż Mundial... Bez dwóch zdań! Roman Kołtoń, "Prawda Futbolu"