Ogromne zamieszanie wokół reprezentacji Polski. Zaczęło się dosłownie chwilę po przegranym pojedynku z Francją w 1/8 finału mistrzostw świata. W pomeczowych wywiadach piłkarze (głównie Robert Lewandowski i Piotr Zieliński) sygnalizowali, że niezbyt dobrze czuli się w defensywnej taktyce zaproponowanej przez Czesława Michniewicza na fazę grupową mundialu w Katarze. Podkreślali, że dużo więcej radości czerpią z nastawienia ofensywnego. Trudno się temu dziwić, wszak "Biało-Czerwoni" więcej atutów mają "na papierze" istotnie w ataku niż w obronie. Co na to sam selekcjoner? Na pytanie o komentarz do słów zawodników zareagował nerwowo i alergicznie. Ale prawdziwa katastrofa nadeszła później, kiedy na jaw wyszła sprawa premii, jakiej zawodnicy i sztab mieli spodziewać się po wyjściu z grupy mistrzostw świata. Jeszcze zanim wylecieli do Kataru, spotkali się z premierem Mateuszem Morawieckim, który obiecał, że w razie sukcesu "razem z panem trenerem postara się o naprawdę dobrą nagrodę". Zapowiadaną "dobrą nagrodą" miało być - wedle WP Sportowych Faktów - 30 milionów złotych do podziału. I właśnie to miało być zarzewiem konfliktu. O sprawie zrobiło się bardzo głośno, a kibice nie kryją nią oburzenia. W końcu premier przekazał, że pieniądze nie trafią bezpośrednio na konta piłkarzy i członków sztabu, ale do Polskiego Związku Piłki Nożnej. Nie będą to żadne premie, a wsparcie polskiego futbolu. Później, we wpisie na Facebooku, wyjaśnił wprost: "Uważam, że nagradzanie za wyniki na najbardziej prestiżowych turniejach jest ważnym elementem całości systemu i zarazem rolą Związku oraz głównych sponsorów. Na koniec wprost: nie będzie rządowych środków na premie dla piłkarzy". Tymczasem na jaw wychodzą następne bulwersujące kulisy "afery premiowej" w polskiej kadrze. Kuriozum w sprawie premii! Reakcja piłkarzy mówi wszystko. "To jest wstyd" Bulwersujące kulisy afery z premią dla reprezentacji Polski. "To może stać się gwoździem do trumny" Czesława Michniewicza Z informacji Roberta Błońskiego wynika, że temat podziału premii padł tuż po spotkaniu z Argentyną, czyli jeszcze zanim Polacy przystąpili do pojedynku z Francją. Sprawę miał poruszyć Czesław Michniewicz, czym rzekomo mocno rozsierdził reprezentantów Polski, którym nie spodobał się "timing" selekcjonera i w ogóle cały temat dodatkowych pieniędzy. "To, co może stać się gwoździem do trumny selekcjonera, to jest kwestia taka, że on ten temat poruszył kilka godzin po meczu z Argentyną w rozmowie z piłkarzami. I to ich straszliwie zdenerwowało, bo mieli za trzy dni mecz z Francją o ćwierćfinał mistrzostw świata i nagle ktoś wyjeżdża z tekstami o podziale kasy. Wtedy Robert Lewandowski zareagował i powiedział, że nie chcą takich rozmów, bo to nie czas i nie miejsce, żeby o tym rozmawiać" - opowiedział dziennikarz w programie Onetu, "Misja Katar". Co na to wszystko sami zainteresowani? Na razie solidarnie milczą. 5 grudnia część piłkarzy i sztab szkoleniowy wrócili do Polski rządowym boeingiem 737. Na lotnisku czekali na nich dziennikarze i kibice. Lecz spotkało ich rozczarowanie. Nikt z reprezentacji Polski do nich nie wyszedł, wszyscy czmychnęli przez terminal wojskowy. "Oglądali, kibicowali, trzymali kciuki, przyjechali przywitać swoich idoli na lotnisku. I co? I nic. Piłkarze wylądowali na wojskowej części, wiele dzieciaków w terminalu miało łzy w oczach. Przykry widok" - zrelacjonował Artur Molęda. Kontaktu z piłkarzami i sztabem nie ma, ale za to na kanale "Łączy nas piłka" pojawiło się nagranie dokumentujące wydarzenia wokół meczu Francja - Polska. Oczywiście na zarejestrowanym materiale żadnych rozmów o pieniądzach nie pokazano, lecz widać, że w szatni było i tak bardzo emocjonalnie. Co z premiami dla reprezentantów Polski? "Spotkałem się z różnym podziałem"