W grudniu 2010 roku zabawa - dla przegranych Stanów Zjednoczonych i dla wygranych Katarczyków - dopiero się zaczęła. Przez kolejne lata USA dowodziły, że wybór Mundialu został zmanipulowany, a dzięki niektórym głosom kupiony. Niezwykłą rolę odegrał w tym Chuck Blazer, amerykański członek Komitetu Wykonawczego FIFA. FBI wpadła na trop jego manipulacji podatkowych i złożyła mu propozycję współpracy. Więc Blazer nagrywał przez kilka lat działaczy FIFA. Okazało się, że praktyka kupowania głosów to chleb powszedni. A wręcz niezwykłą rolę odgrywał Katarczyk Mohammed Bin Hamman, który potrafił przekazać koperty nawet na kongresie CONCACAF Port of Spain - dla każdego uczestnika z poszczególnych federacji. W każdej z kopert - jak pisze Ken Bensinger w książce "Czerwona kartka" - było "400 nowiutkich banknotów studolarowych, podzielonych na cztery równe pliki". 27 maja 2015 roku w Zurychu skończyła się FIFA, której patronowali przez lata Joao Havelange (rządził w latach 1974-1998) i Sepp Blatter (sprawował władzę od 1998 roku). FBI z Zurychu aresztowała czołowych działaczy Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej. To był wstrząs. W grudniu 2015 roku sam Blatter musiał ustąpić, po tym jak wyszło na jaw, że w 2011 roku regulował rachunki z Michelem Platinim - za pracę wykonaną kilkanaście lat wcześniej! Co prawda obaj w tym roku zostali uniewinnieni przez szwajcarski rząd, ale wówczas zostali zmieceni z powierzchni ziemi, jeśli chodzi o działalność w świecie futbolu. Blatter został zawieszony, a pełniącym obowiązki został Issa Hayatou. Przed Kameruńczykiem postawiono jedno zadanie - zorganizowanie nowych wyborów w FIFA. Nie mógł w nich wystartować Platini, który był faworytem, ponieważ też został zawieszony. Zaczęła się gra o władzę, a więc po pierwsze w grę wchodziły obietnice. Jakże to znajome, jeśli chodzi o działalność polityków. A że często obietnice odnoszą się do kasy? 26 lutego 2016 do stanowiska szefa FIFA startowało pięciu ludzi, ale liczyło się tak naprawdę tylko dwóch - były sekretarz generalny FIFA, Gianni Infantino, a także szejk z Bahrajnu, Salman bin Ibrahim al Khalifa, który zastąpił Mohammeda bin Hammana z Kataru na stanowisku szefa Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej. Bensinger w "Czerwonej kartce" tak opisuje Infantino: "Na Hallenstadion na podium wszedł przedostatni z kandydatów. Gianni Infantino, mężczyzna z dużą łysą głową i grubymi czarnymi brwiami. Od razu zaczął popisywać się zdolnościami językowymi, bo najpierw przemawiał po angielsku, a następnie po włosku, niemiecku, w szwajcarskim niemieckim, po francusku, hiszpańsku i wreszcie po portugalsku. - Przed pięcioma miesiącami nawet nie rozważałem kandydowania - stwierdził Infantino, wracając do angielskiego - Ale w ostatnim czasie sporo się zmieniło... - FIFA znalazła się w kryzysie - mówił dalej - Mam dość odwagi, by wziąć na siebie odpowiedzialność i zacząć robić to, co jest dobre dla piłki i dla FIFA". Infantino obiecał zwiększyć do 5 milionów dolarów środki dystrybuowane co cztery lata pomiędzy wszystkie 209 federacji. To było 2,5 raza więcej niż dotychczas! Ba, uboższe federacje miały otrzymać po milionie dolarów, jako zwrot kosztów podróży. Po 40 milionów dolarów miało wpłynąć na konto każdej konfederacji na projekty infrastrukturalne, do podziału między kraje członkowskie, a dodatkowo konfederacje miały otrzymać po 4 miliony dolarów na turnieje młodzieżowe. To wówczas Infantino zadeklarował, że Mundial zwiększy się z 32 drużyn do 40 zespołów, a później zreformował swoją propozycję i ostatecznie finały mistrzostw świata od 2026 będą rozgrywane w formule 48-zespołowej! Bensinger: "Szejk Salman krytycznie odniósł się do planów Infantino, twierdząc, że doprowadziłoby to FIFA do bankructwa... Salman również składa obietnice finansowe, ale znacznie skromniejsze, czyli - jak sam je nazwał - realistyczne. Niestety kandydat z Bahrajnu najwyraźniej nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi". Infantino wygrał w drugiej turze 115 do 85. "Wygrała wizja Infantino, w której pieniądze płynęły szerokim strumieniem ze szwajcarskich gór do krajów członkowskich" - puentuje autor "Czerwonej kartki". Infantino musiał podjąć kilka kluczowych decyzji. Po pierwsze już nie Komitet Wykonawczy FIFA ma decydować o wyborze gospodarza największej imprezy piłkarskiej globu. Teraz decyzja należy do kongresu FIFA, w którym głosują wszystkie federacje. 13 czerwca 2018 roku - na kongresie FIFA w Moskwie - były dwie kandydatury: wspólna USA, Kanady i Meksyku, a także Maroka. Wygrała ta z CONCACAF, gromadząc 134 głosy, za Marokiem opowiedziało się 65 federacji (jedna wstrzymała się od głosu). Po drugie Infantino zaczął głosić chwałę Kataru. Mimo wielu informacji, jak trudna jest sytuacja imigrantów, pracujących przy budowane stadionów, zachwalał gospodarza. Powiedział: - Moi rodzice wyemigrowali z Włoch do Szwajcarii. Kiedy daje się komuś pracę, nawet w ciężkich warunkach, daje się mu godność i dumę... "The Guardian" napisał, że od 2010 roku - czyli od przyznania organizacji XXII finałów Mundialu Katarowi - zmarło w tym państwie 6,5 tysiąca emigrantów zarobkowych. Często ludzi w sile wieku - 25, 28, 30-letnich. Powodem są niezwykłe upały, a co za tym idzie drastyczne warunki pracy. Bardzo wielu ludzi umiera na zawał serca lub udar. 1,6 tysiąca Nepalczyków straciło życie. Dokument WDR z 2019 doskonale pokazuje, czego zaznają ci ludzie. Przyjeżdżają z jednego z najbiedniejszych państw świata do jednego z najbogatszych. Stawka za godzinę to 2,55 euro. Zarabiają poniżej 300 euro miesięcznie, ale często miesiącami nie otrzymują wynagrodzenia. Przez lata obowiązywał system kafala, w którym pracownik był uzależniony od pracodawcy - przez lata nie było minimalnej płacy, a ani minimalnej stawki godzinowej. Ba, pracownikowi odbierany był paszport i nie mógł sam zmienić pracodawcy. Wszelkie wystąpienia pracowników karane były aresztem i deportacją. W 2020 roku system formalnie został zniesiony, jednak Jean-Claude Samouiller - prezydent Amnesty International we Francji - przyznaje: "Przepisy zostały zmienione, ale w praktyce, na miejscu, wygląda to zupełnie inaczej... Konfiskowanie paszportów to codzienna praktyka, podobnie jak niepłacenie nadgodzin". Krzysztof Kawa i Remigiusz Półtorak w książce "Operacja Mundial" puentują: "Eksploatacja ponad siły, w skandalicznych warunkach bytowych, bez przestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa, przyniosła w ostatnich latach tragiczne żniwo". Co na to David Beckham? Inkasuje! I wystawia laurkę Katarowi! A jakże! Thomas Kistner pisze na łamach "Sueddeutsche Zeitung": "Wielcy z przeszłości, jak Lothar Matthaues i David Beckham biją w bębny na chwałę Kataru. Z ich ust nie usłyszymy nic krytycznego - tylko pochwały". Ambasadorowie mistrzostw świata - Brazylijczyk Cafu, Kameruńczyk Samuel Eto’o, trener Barcy, Hiszpan Xavi, Holender Ronald de Boer, Australijczyk Tim Cahill, także Niemiec Lothar Matthaues i król posterów przez lata na całym świecie, David Beckham. Ten ostatni wziął udział w specjalnym filmie, w którym zachwala Katar jako miejsce "perfekcyjne", jakie, gdzie jest mieszanka "nowoczesności i tradycji". I dodaje, że nie może się doczekać, jak zabierze tutaj swoje dzieci. "Nie tylko Amnesty International stanowczo protestuje przeciwko takiemu przesłaniu. W ogóle człowiek rozpoznawalny na całym świecie mógł zgodzić się na udział w takiej inscenizacji, która całkowicie przeczy rzeczywistości?" - dopytuje się Kistner. I odpowiada: "Największy fan Kataru, Beckham otrzymał za to - wedle angielskich doniesień medialnych - 180 milionów euro, które zainkasuje w ciągu 10 lat. To wiele tłumaczy, o ile nie wszystko". Paradoks, że Beckham żyje w kraju wolnych mediów. To właśnie "The Guardian" napisał o 6,5 tysiąca ofiar wśród robotników, którzy przyjechali do Kataru za pracą. Amnesty skarży się, że śmierć tych tysięcy ludzi nigdy nie została dokładnie wyjaśniona. To wszystko znajduje się w mediach, ale Beckham zdaje się abstrahować od tego. Ba, nie tylko "Becks"! Infantino również! Szef FIFA w Radzie Europy w Strassburgu wymienił liczbę "trzy", gdy był pytany o śmiertelne wypadki przy okazji budowy stadionów w Katarze. Co mu zrobisz, jak on wierzy w liczbę "trzy", ten który obawiając się śledztwa prowadzonego przez niego w Szwajcarii, niedawno zmienił miejsce zamieszkania. Na Al-Dauhe. Nie żartuję! Prezydent FIFA mieszka aktualnie w Katarze, dokąd przeniósł się z rodziną. Wróćmy jednak do Beckhama, obywatela Wielkiej Brytanii, mieszkającego dziś w Miami. Czyż w Stanach Zjednoczonych nie wymaga się tolerancji dla różnorodności? Cóż, w 2018 w Miami odbyło się forum gospodarcze Kataru. A jakże! Emirat dociera i tu, starając się przekonywać, że jest otwarty, hojny, atrakcyjny. Rzecz jasna takie gwiazdy popkultury, jak Beckham tylko w tym pomagają. To jest coś, co określa się mianem "Sportswashing’u". Jakże stał się popularny, by nie powiedzieć, że nachalny w ostatnich latach. Roman Abramowicz w Chelsea. Gazprom w Lidze Mistrzów. Qatar Airways w Barcelonie i Bayernie. Bayern - ustami Ulego Hoenessa - mówił, że walczy "nie z klubami, a z państwami". Jednak największy niemiecki klub chętnie inkasuje pieniądze od Kataru, co zresztą wzbudza protesty kibiców. Katar jest w PSG, Zjednoczone Emiraty Arabskie w Manchesterze City, a teraz Arabia Saudyjska w Newcastle United. A my - pasjonaci futbolu na całym świecie - musimy żyć z Katarem w roli organizatora Mundialu...