Wydaje się, że było to całe wieki temu, kiedy Argentyńczycy zostali sensacyjnie pokonani na inaugurację grupowych zmagań przez Arabię Saudyjską. Triumf podopiecznych Herve Renarda był dla wszystkich ogromną sensacją, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że aktualni mistrzowie Ameryki Południowej od początku byli uważani za jednego z faworytów całego mundialu. "Albicelestes" szybko się otrząsnęli i dziś zrobili ostatni krok na drodze do wielkiego finału. Już w niedzielę ponownie wybiegną na murawę stadionu Lusail, z nadzieją na wyczekiwane od 1986 roku mistrzostwo świata. Czy będą jak Hiszpania? Tylko raz w historii mundiali zdarzyło się, by reprezentacja, która przegrała swój pierwszy mecz, ostatecznie zwyciężyła w całym turnieju. W 2010 roku w RPA ta sztuka udała się Hiszpanom. "La Furia Roja" pod dowództwem Vicente del Bosque, jako ówczesny mistrz Europy i - podobnie jak Argentyna w tym roku - jeden z głównych faworytów całego turnieju, przegrała wówczas na inaugurację ze Szwajcarią 0:1. Następnie udało im się się pokonać Honduras oraz Chile i w rezultacie awansować do fazy pucharowej z pierwszego miejsca. Co ciekawe, nie dokonała tego Szwajcaria, która zajęła trzecie miejsce w grupie. W 1/8 Hiszpanie wyeliminowali Portugalię, w ćwierćfinale poradzili sobie z Paragwajem, z kolei w półfinałowym hicie okazali się lepsi od Niemców. Ostatecznie, po golu Andresa Iniesty w dogrywce finałowego spotkania z Holandią, sięgnęli oni po pierwszy w swojej historii tytuł mistrzów świata. Argentyna będzie miała zatem doskonałą okazję, by powtórzyć to osiągnięcie. O niepowodzeniu przeciwko Arabii nikt już nie pamięta. Leo Messi i spółka są o krok od mundialowej chwały.