Gdy w 2002 r. <a class="db-object" title="Chiny" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-chiny,spti,25566" data-id="25566" data-type="t">reprezentacja Chin </a>zagrała na mistrzostwach świata w <a class="db-object" title="Korea Południowa" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-korea-poludniowa,spti,10172" data-id="10172" data-type="t">Korei Płd.</a> i <a class="db-object" title="Japonia" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-japonia,spti,25312" data-id="25312" data-type="t">Japonii</a> wydawało się, że "państwo środka" na stałe zagości na największej imprezie świata, mimo że w turnieju poniosło trzy porażki, notując bilans bramkowy 0:9. Za Chinami przemawia demografia - są najliczniejszym państwem świata oraz ogromne pieniądze - nie jest dla nich problemem nabyć know-how. W tamtejszej lidze grali bądź grają tak znamienici zawodnicy jak: <a class="db-object" title="Javier Mascherano" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-javier-mascherano,sppi,43812" data-id="43812" data-type="p">Javier Mascherano</a>, <a class="db-object" title="Marko Arnautovic" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-marko-arnautovic,sppi,14503" data-id="14503" data-type="p">Marko Arnautović</a>, <a class="db-object" title="Axel Witsel" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-axel-witsel,sppi,2585" data-id="2585" data-type="p">Axel Witsel</a>, <a class="db-object" title="Marouane Fellaini" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-marouane-fellaini,sppi,47037" data-id="47037" data-type="p">Marouane Fellaini</a>, <a class="db-object" title="Graziano Pelle" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-graziano-pelle,sppi,45776" data-id="45776" data-type="p">Graziano Pelle</a> oraz Polacy: <a class="db-object" title="Krzysztof Mączyński" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-krzysztof-maczynski,sppi,19940" data-id="19940" data-type="p">Krzysztof Mączyński </a>i <a class="db-object" title="Adrian Mierzejewski" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-adrian-mierzejewski,sppi,70451" data-id="70451" data-type="p">Adrian Mierzejewski</a>. W pewnym momencie postawili mocno na holenderską szkołę trenerską - <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-polski-skaut-ajaksu-polakom-bedzie-bardzo-ciezko-wygrac,nId,6086488">w Chinach pracował m.in. Marek Kujach polski trener bramkarzy, który był skautem Ajaksu Amsterdam i osiadł w Holandii</a>. W wywiadzie Kujach mówił nam o realiach panujących za "wielkim murem" po wybuchu epidemii COVID-19. Bo przecież światowa pandemia COVID-19 rozpoczęła się właśnie w chińskim regionie Wuhan. Obecnie historia zatoczyła koło, bo o ile świat poradził sobie z koronawirusem, to niektóre części Chińskiej Republiki Ludowej wciąż objęte są "lockdownem", normą są codzienne testy, a nowe przypadki zachorowań sięgają 28 tysięcy dziennie. Obywatele mają już dość i wybuchają masowe protesty, ostatni miał miejsce w zachodnim regionie Xinjiang po tym jak 10 osób zginęło w pożarze budynku, objętego "lockdownem". Jak to w państwie totalitarnym, władza stara się kontrolować przekaz, który idzie do społeczeństwa. Dotyczy to także wydarzeń mających miejsce poza granicami Chin, jak piłkarskie mistrzostwa świata w Katarze. Chińskie telewizje SBS i CCTV transmitują mecze z 32-sekundowym opóźnieniem. Wszystko po to, by widzowie za murem nie widzieli kibiców, którzy na trybunach są bez masek i dobrze się bawią. Chińczycy mają myśleć, że COVID-19 wciąż panuje na całym świecie, a "lockdown" jest powszechny. Zamiast tego rządowe media podkreślają, że chińskie produkty są dostępne w Katarze - od stadionu w Lusail, po autobusy wożące kibiców, a nawet klimatyzację oraz...pandy sprowadzone z Chin na Półwysep Arabski. W mediach społecznościowych furorę zrobił list otwarty, który stawiał pytanie czy "Chiny i Katar na pewno znajdują się na tej samej planecie". List został szybko zdjęty przez cenzurę. Maciej Słomiński, INTERIA