Leo Messi nie dostanie drugiej szansy na Puchar Świata <a class="db-object" title="Leo Messi" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-leo-messi,sppi,2411" data-id="2411" data-type="p">Leo Messi</a> wie, że drugiej szansy na wygranie mundialu już nie dostanie. Właśnie tym różni się od drugiego piłkarskiego boga - Diego Maradony, że brakuje mu w gablocie Pucharu Świata. Dlatego nie przebiera w środkach. Walczy za siebie, za zespół i za Argentynę. Na mundialach gra od 2006 roku, ale zawsze czegoś brakowało. 16 lat temu zawiódł Jose Peckerman, który przy skromnym prowadzeniu 1-0 z Niemcami zaczął się bronić i drużyna przegrała po karnych. W 2010 r. selekcjoner Maradona nie dojechał z przygotowaniem taktycznym, w domu zostawił Javiera Zanettiego i Juana Romana Riquelme. Skończyło się blamażem 0-4 z Niemcami. Cztery lata później działała defensywa, ale w finale zawiodła skuteczność nie tylko Leo, ale też Rodrigo Palcio. Nie sprawdziła się zasada "do trzech razy sztuka". Wygrali znowu Niemcy. Cztery lata temu w Rosji Jorge Sampaoli nie był w stanie poukładać klocków Albicelestes. Wydawało mu się, że wystarczy dogadać się z Messim. Nie wystarczyło. Na pewno nie na Francję, która wygrała w 1/8 finału 4-3. Krytyka zawsze atakowała Messiego Działa krytyki były zawsze wymierzone w Leo Messiego. "Teraz albo nigdy" - taka sytuacja czasem paraliżuje, a czasem pomaga. Tym razem wydaje się, że selekcjoner <a class="db-object" title="Lionel Scaloni" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-lionel-scaloni,sppi,63665" data-id="63665" data-type="p">Lionel Sacaloni</a> ma w drużynie wszystko, czego potrzebuje: liderów, świetną obronę, bramkarza, który broni rzuty karne, ofensywę, w której każdy może trafiać do siatki i mocną ławkę, z której wchodzą Lautaro Martinez czy Angel Di Maria. Każdy może rozstrzygnąć mecz. Gdy na przedmeczowej konferencji dociekaliśmy o powody nowego, agresywnego oblicza Messiego, Scaloni sprowadził wszystkich na ziemię: Albicelestes wiedzą, że gdy dojdzie do rzutów karnych, to strach może mieć wielkie oczy - Chorwacja nie zwykła w nich przegrywać. - Karne? Ufamy Emiliano Martinezowi, mamy naprawdę bardzo dobrego bramkarza. Trenowaliśmy rzuty karne, ale przy tysiącach fanów na stadionie to zupełnie co innego - podkreśla Sampaoli, który nie ma się czego wstydzić w konkursie "jedenastek". Holandię wyeliminował właśnie w ten sposób. Półfinał Argentyna - Chorwacja już dziś (wtorek) o godz. 20 na Stadionie Lusail. Z Dohy Michał Białoński, Interia