Mecz Argentyny z Arabią Saudyjską był pierwszym spotkaniem na katarskich mistrzostwach rozgrywanym o tak wczesnej porze. Słońce o godzinie 13 było w zenicie. Przed stadionem panował ogromny upał, zwłaszcza, że kibice tłoczyli się na betonowej powierzchni. Tam zresztą show kradli kupieni przez Argentyńczyków kibice, którzy z udawaną pasją dopingowali ekipę Leo Messiego. Prawdziwi Argentyńczycy, którzy także licznie przybyli na spotkanie, śmiali się z nich i pokazywali przebierańców palcami. Czytaj więcej - Te obrazki przejdą do historii. Kupieni kibice szaleją - Jak w takich warunkach mają grać w piłkę? - przeszło mi przez myśl, gdy jedyne o czym myślałem na betonowej pustyni to schronienie się w cieniu. Podejrzewałem też, że warunki mogą być atutem sąsiedniej Arabii Saudyjskiej, w której panuje podobny klimat. Na szczęście wewnątrz stadionu, przy sztucznych nawiewach warunki były już przyjemniejsze do gry w piłkę, choć wciąż mogły sprawiać nie lada wyzwanie. Szybki karny i trzy nieuznane bramki Mecz dla faworytów rozpoczął się w wymarzony sposób. Arbiter po interwencji VAR już po kilku minutach dopatrzył się faulu w polu karnym i podyktował rzut karny dla Argentyny. Lionelowi Messiemu pomógł jeszcze golkiper, rzucając się przed strzałem, wobec czego ulubieniec kibiców nie mógł pomylić się z jedenastu metrów. W kilku kolejnych minutach Arabia Saudyjska ambitnie starała się odpowiedzieć, konstruując zaskakująco składne akcje. Kolejny raz udowodniła, że Polacy nie mogą lekceważyć swojego drugiego grupowego rywala. Argentyna jednak skutecznie się obroniła i od 20. minuty ponownie w pełni przejęła kontrolę nad spotkaniem. Zaczęła nawet masowo strzelać... nieuznane bramki. Najpierw, w 22. minucie, z drugiej bramki zbyt szybko cieszył się Messi, gdy spokojnym, plasowanym uderzeniem ominął bramkarza. Później pech dwukrotnie dopadł Lautaro Martineza. Za pierwszym razem napastnik Interu kapitalnie przerzucił piłkę nad wychodzącym bramkarzem, ale gol nie został uznany. Na ewidentnym spalonym był Messi, a sędzia uznał, że i Martinez był bliżej bramki od ostatniego obrońcy. Chwilę później Martinez znów przedwcześnie cieszył się ze zdobytej bramki. Widowiskowo okiwał golkipera z Arabii Saudyjskiej, ale sędzia znów był nieugięty. Trzeci gol ze spalonego! Szalona druga połowa Saudyjczyków! Masowe ofsajdy zemściły się na faworytach zaledwie trzy minuty po zmianie stron. Wówczas błyskawiczny atak przeprowadzili Saudyjczycy i Saleh Al-Shehri płaskim strzałem po długim słupku pokonał argentyńskiego bramkarza! Zdobyta bramka niesamowicie napędziła saudyjskich kibiców oraz piłkarzy. Na trybunach panował ogłuszający tumult, gdy skazywane na pożarcie underdog wyrównał. A chwilę później wyszedł na prowadzenie. Tego nie spodziewał się absolutnie nikt! Pięć minut po pierwszej bramce Salem Al-Dawsari uderzył nie do obrony, pięknie zawijając piłkę po długim rogu. Argentyna w szoku, Saudyjczycy szaleli! Po straconych golach Argentyna musiała rzucić wszystkie siły do przodu, ale sposób bronienia Arabii Saudyjskiej naprawdę budził podziw. Saudowie grali wysoką obroną, raz po raz łapiąc rywali na spalonym. W bramce cudów dokonywał zaś Mohammed Al Owais, broniąc czy to na linii bramkowej, czy wychodząc poza pole karne i asekurując swoich kolegów. W doliczonym czasie gry Argentyna miała jeszcze doskonałą sytuację do wyrównania. Wówczas piłkę z linii bramkowej wybił saudyjski obrońca! W kolejnej akcji doszło do niezwykle niebezpiecznej sytuacji, kiedy Al Owais znokautował kolanem swojego kolegę z reprezentacji. Ten boisko opuścił na noszach. Tym samym Arabia Saudyjska przerwała serię 36 meczów bez porażki reprezentacji Argentyny. "Albicelestes" byli o krok od wyrównania rekordu wszech czasów Włochów. Zabrakło im do niego... jednego meczu. Z Dohy Wojciech Górski, Interia Argentyna - Arabia Saudyjska 1-2 (1-0) Bramki: 1-0 Messi (10. - z rzutu karnego), 1-1 Al-Shehri (48.), 1-2 Al-Dawsari (53.).