Po pierwsze, nierozwinięte skrzydła Czesław Michniewicz zastosował taktykę 1-4-5-1, bo brakowało mu środkowych obrońców w wysokiej dyspozycji, a odżyli skrzydłowi. Problem w tym, że polskie skrzydła Jakub Kamiński na prawej stronie i Nicola Zalewski na lewej nie stwarzały zagrożenia, nie zawsze też podążyły za bocznymi obrońcami Meksyku - Sanchezem i Gallardo. Z tego rodziły się problemy. Kuba do Gallardo dotarł dopiero wtedy, gdy ten szykował się do wpakowania piłki do pustej bramki. Po drugie, środek słabo współpracujący Środek był zestawiony ultraofensywnie - z jedynym defensywnym Grzegorzem Krychowiakiem, ale tylko na papierze. Nie było żadnej współpracy Sebastiana Szymańskiego z Piotrem Zielińskim. Ten pierwszy miał przynajmniej doskok, blokował strzały rywala. "Zielu" na plus może sobie zapisać tylko niezłe dośrodkowanie przy pierwszym rzucie rożnym. Spodziewaliśmy się znacznie, o niebo więcej po jednym z najlepszych piłkarzy lidera Seria A. Potwierdziły się też obawy, że Robert Lewandowski będzie odcięty od podań. Tak też było. Aż do rzutu karnego nie stwarzaliśmy zagrożenia Efekt niedziałającej drugiej linii pociągnął za sobą kompletny brak zagrożenia i koszmarną statystykę strzałów 1-6 po I połowie. Meksykanie wymienili też o 100 podań więcej od nas, w pod naszą bramką przebywali trzy minuty i 12 sekund, a my pod ich bramką zagościliśmy zaledwie przez 64 sekundy. Michniewicz to przewidział. Stałe fragmenty gry powinny nam dać dwa gole! Przed drugą połową Michniewicz postanowił wzmocnić środek Krystianem Bielikiem, który zmienił Nicolę Zalewskiego. Sebastian Szymański przeszedł na lewe skrzydło. Gra się nie poprawiła, ale bez tego "Lewy" wywalczył rzut karny. Mogliśmy tylko żałować, że rozgrywający piąty mundial Guillermo Ochoa go obronił. Inna rzecz, że Robert uderzył źle - za blisko środka, za słabo i bez dwutaktu w dobiegnięciu, który mylił bramkarzy. Ale Wojtek Szczęsny również nas trzymał przy życiu. Robert Lewandowski na zmarnowanego karnego zareaguje jak byk na płachtę? Na odprawie taktycznej przed meczem trener Michniewicz powiedział drużynie, że piętą Achillesową rywala są stałe fragmenty gry. Tak też było. Po piątym rzucie rożnym "Krycha" powinien zdobyć bramkę, ale z bliska nie trafił! W ten sposób, po stałych fragmentach gry nie tylko mogliśmy, ale powinniśmy strzelić dwa gole! Najważniejsze, że dalej dzięki temu remisowi dalej jesteśmy w grze o awans, a nie w kalkulatorach, jak było po pierwszych meczach na MŚ 2002, 2006 i 2018. Kolejnym plusem jest też waleczność drużyny i jej wytrzymałość - pokonaliśmy o trzy km więcej od rywala, co w tych warunkach nie było wcale takie proste. Pamiętajmy też, że "Lewy" ma się po czym odgryzać. A on to potrafi! Na tego zmarnowanego karnego w kolejnych meczach zareaguje pewnie niczym byk na płachtę!